Sunday, 15 June 2014
Case #12 - Sny: bliźnięta, woda, matka
Sny, marzenia i opowiastki są do siebie podobne: pozwalają nam na dostęp do osoby jako takiej.
Jesse ułożył historię o chłopcach, który byli bliźniakami. Bawili się oni obaj obok tamy. Główny bohater, nazwijmy go Tony, bał się wody. Drugi bliźniak, Jack, nie. Jack przebywał w wodzie, bawił się i nękał Tonego, prosząc by ten wszedł do wody. Tony odmawiał. Ich matka umarła jakiś czas temu i przebywali pod opieką ich macochy. Tony nosił kamień w kieszeni, pamiątkę po jego matce. Jack wyciągnął kamień z kieszeni Tonego i wrzucił go do wody. Tony rzucił się za nim i spostrzegł, że czuł się dobrze w wodzie. Zapomniał nawet o kamieniu.
Problem z Jessim polegał na tym, że miał opory, by poślubić jego dziewczynę. Kochał ją, lecz obawiał się o ich dalszą przyszłość i nie potrafił podjąć poważnej decyzji.
Zbadaliśmy jego sen, pozwalając Tonemu, by zidentyfikował każdą postać z osobna. Jako Tony, bał się wody, bał się wskoczyć do niej. Jako Jack, był spontaniczny, czuł się dobrze ze sobą, był pogodny. Jako zmarła matka, był kochający, młody, delikatny. Jako woda, był głęboki.
Jego doświadczenie matki jest tutaj ważne, jako że jego matka była zimna i zdystansowana. To jest ta część, która sprawiała mu trudności w związkach z kobietami – bał się zbytnio zbliżyć, bał się, że jego oziębłość wpłynie na związek.
Zatem co jest tutaj istotne, to związek z głębszą, cieplejszą, kobiecą częścią jego doświadczenia. Skok do wody był dla niego motywatorem. Było również jasne, że potrzebował pomocy jego „bliźniaka", kogoś, kto się nie boi, który przywoła obraz kochającej matki i „wrzuci" go do wody.
Poprosiłem go moglibyśmy to odegrać. Ja będę bliźniakiem, wezmę pamiątkę z jego kieszeni i wrzucę ją do wody. Zgodził się, więc opowiedziałem „teraz biorę pamiątkę i wrzucam ją do wody". Wyobraził sobie siebie wchodzącego do wody. Poczuł się odprężony.
Było to dla niego poruszające doświadczenie. Czuł się pewnie, stabilnie, poczuł, że jest w stanie połączyć się z głębszym miejscem w nim samym, które nie było poruszone jego zmartwieniami o przyszłość jego związku. Tak jak w opowiadaniu, kiedy znalazł się „w wodzie", nie potrzebował już więcej wspomnienia jego matki.
To jasne, że było tu potrzebnych kilka niezbędnych rzeczy. Po pierwsze, musiał pomóc mu ktoś inny – potrzebował „bliźniaka", by pokierował jest uwagę na kochającą matkę, za którą tak tęsknił. Po tym jego naturalnym ruchem był ruszenie w to miejsce. Ostatecznie mógł w końcu być ze sobą samym, już nie jako rozszczepione połówki, które chciały zanurkować, ale bały się tego; częścią, która śmiało prze naprzód życiu. Poczuł jak dwie połówki schodzą się w jedną całość. Poczuł zależność między głębią, ciepłem i kobiecością w jego sercu, dzięki czemu mógł stawić czoła życiu, związkowi, bez oporów.
Jesse ułożył historię o chłopcach, który byli bliźniakami. Bawili się oni obaj obok tamy. Główny bohater, nazwijmy go Tony, bał się wody. Drugi bliźniak, Jack, nie. Jack przebywał w wodzie, bawił się i nękał Tonego, prosząc by ten wszedł do wody. Tony odmawiał. Ich matka umarła jakiś czas temu i przebywali pod opieką ich macochy. Tony nosił kamień w kieszeni, pamiątkę po jego matce. Jack wyciągnął kamień z kieszeni Tonego i wrzucił go do wody. Tony rzucił się za nim i spostrzegł, że czuł się dobrze w wodzie. Zapomniał nawet o kamieniu.
Problem z Jessim polegał na tym, że miał opory, by poślubić jego dziewczynę. Kochał ją, lecz obawiał się o ich dalszą przyszłość i nie potrafił podjąć poważnej decyzji.
Zbadaliśmy jego sen, pozwalając Tonemu, by zidentyfikował każdą postać z osobna. Jako Tony, bał się wody, bał się wskoczyć do niej. Jako Jack, był spontaniczny, czuł się dobrze ze sobą, był pogodny. Jako zmarła matka, był kochający, młody, delikatny. Jako woda, był głęboki.
Jego doświadczenie matki jest tutaj ważne, jako że jego matka była zimna i zdystansowana. To jest ta część, która sprawiała mu trudności w związkach z kobietami – bał się zbytnio zbliżyć, bał się, że jego oziębłość wpłynie na związek.
Zatem co jest tutaj istotne, to związek z głębszą, cieplejszą, kobiecą częścią jego doświadczenia. Skok do wody był dla niego motywatorem. Było również jasne, że potrzebował pomocy jego „bliźniaka", kogoś, kto się nie boi, który przywoła obraz kochającej matki i „wrzuci" go do wody.
Poprosiłem go moglibyśmy to odegrać. Ja będę bliźniakiem, wezmę pamiątkę z jego kieszeni i wrzucę ją do wody. Zgodził się, więc opowiedziałem „teraz biorę pamiątkę i wrzucam ją do wody". Wyobraził sobie siebie wchodzącego do wody. Poczuł się odprężony.
Było to dla niego poruszające doświadczenie. Czuł się pewnie, stabilnie, poczuł, że jest w stanie połączyć się z głębszym miejscem w nim samym, które nie było poruszone jego zmartwieniami o przyszłość jego związku. Tak jak w opowiadaniu, kiedy znalazł się „w wodzie", nie potrzebował już więcej wspomnienia jego matki.
To jasne, że było tu potrzebnych kilka niezbędnych rzeczy. Po pierwsze, musiał pomóc mu ktoś inny – potrzebował „bliźniaka", by pokierował jest uwagę na kochającą matkę, za którą tak tęsknił. Po tym jego naturalnym ruchem był ruszenie w to miejsce. Ostatecznie mógł w końcu być ze sobą samym, już nie jako rozszczepione połówki, które chciały zanurkować, ale bały się tego; częścią, która śmiało prze naprzód życiu. Poczuł jak dwie połówki schodzą się w jedną całość. Poczuł zależność między głębią, ciepłem i kobiecością w jego sercu, dzięki czemu mógł stawić czoła życiu, związkowi, bez oporów.
Monday, 9 June 2014
Case #11 - Ojciec, matka, dziewczyna
John miał problem z poczuciem bycia w pełni oddanym swej dziewczynie. Nie był pewny jego związku.
Miał sen. On i jego dziewczyna uprawiali miłość. Jego ojciec i matka byli tuż za nim. Jego ojciec był młodym, pewnym siebie i silnym mężczyzną.
John był niepewnym, nie chciał sprawić, by zaszła w ciążę. Jego ojciec podszedł bliżej i John poczuł ulgę.
Gdybyś był freudystą, miałbyś przy tym sporo do roboty, jednak my działamy inaczej, z Gestalt.
Gestalt jest o integracji i posiadaniu, więc rozumiemy to jako części snu. Dają nam one dostęp do naszych własnych biegunów i jaźni.
Poprosiłem go zatem o to, by „był" każdą częścią jego snu.
Jako on sam był niepewny, powstrzymujący się.
Jako dziewczyna był pożądający z całego serca, bez obciążenia.
Jako ojciec był otwarty, o czystym umyśle, zdrowy.
Jako matka był zwodniczy, tajemniczy, nie chcący być zauważonym, ukrywający siebie.
Wszystko się układało – ojciec z dziewczyną, oboje pewni siebie, solidni oraz on i jego matka, oboje niepewni, miękcy, ukrywający się.
To miało sens, ponieważ jego matka, gdy dorastał była wobec niego bardzo oziębła.
Zaczął zatem badać tę oziębłość, w szczególności to, jak on sam był oziębły w relacjach z innymi, na różne sposoby. Sprawdziliśmy jak jego oziębłość manifestowała się w chłodnych relacjach z jego dziewczyną i z jego trudnością w oddaniu się.
Badaliśmy jego oziębłość, którą on nazywał „emocjonalną pustką", jego nieczującą stroną. Połączył to z jego doświadczeniami z depresją, a szczególnie z bezsensownością.
Wkraczając w świadomość jego własnej oziębłości było budujące, ponieważ mógł spostrzec, że było to coś fundamentalnego, co wpływało na jego związek. By to zmienić, będzie potrzebował znaleźć drogę do 'rozgrzania się' bez potrzeby czerpania tego z zewnętrznego źródła (dziewczyna).
Bazuje to na zasadach świadomości, gestaltowemu pojęciu odpowiedzialności, byciu z „co jest". Jego oziębłość nie jest czymś, co się zmieni – jest to utrwalone w tym, jak co on sam wnosi do związku. Może jednak zwiększyć swoją świadomość, jego spektrum wyboru i zrozumieć, jak objawia się to w związku.
Miał sen. On i jego dziewczyna uprawiali miłość. Jego ojciec i matka byli tuż za nim. Jego ojciec był młodym, pewnym siebie i silnym mężczyzną.
John był niepewnym, nie chciał sprawić, by zaszła w ciążę. Jego ojciec podszedł bliżej i John poczuł ulgę.
Gdybyś był freudystą, miałbyś przy tym sporo do roboty, jednak my działamy inaczej, z Gestalt.
Gestalt jest o integracji i posiadaniu, więc rozumiemy to jako części snu. Dają nam one dostęp do naszych własnych biegunów i jaźni.
Poprosiłem go zatem o to, by „był" każdą częścią jego snu.
Jako on sam był niepewny, powstrzymujący się.
Jako dziewczyna był pożądający z całego serca, bez obciążenia.
Jako ojciec był otwarty, o czystym umyśle, zdrowy.
Jako matka był zwodniczy, tajemniczy, nie chcący być zauważonym, ukrywający siebie.
Wszystko się układało – ojciec z dziewczyną, oboje pewni siebie, solidni oraz on i jego matka, oboje niepewni, miękcy, ukrywający się.
To miało sens, ponieważ jego matka, gdy dorastał była wobec niego bardzo oziębła.
Zaczął zatem badać tę oziębłość, w szczególności to, jak on sam był oziębły w relacjach z innymi, na różne sposoby. Sprawdziliśmy jak jego oziębłość manifestowała się w chłodnych relacjach z jego dziewczyną i z jego trudnością w oddaniu się.
Badaliśmy jego oziębłość, którą on nazywał „emocjonalną pustką", jego nieczującą stroną. Połączył to z jego doświadczeniami z depresją, a szczególnie z bezsensownością.
Wkraczając w świadomość jego własnej oziębłości było budujące, ponieważ mógł spostrzec, że było to coś fundamentalnego, co wpływało na jego związek. By to zmienić, będzie potrzebował znaleźć drogę do 'rozgrzania się' bez potrzeby czerpania tego z zewnętrznego źródła (dziewczyna).
Bazuje to na zasadach świadomości, gestaltowemu pojęciu odpowiedzialności, byciu z „co jest". Jego oziębłość nie jest czymś, co się zmieni – jest to utrwalone w tym, jak co on sam wnosi do związku. Może jednak zwiększyć swoją świadomość, jego spektrum wyboru i zrozumieć, jak objawia się to w związku.
Thursday, 5 June 2014
Case #10 - Strach, agresja i przyjemność
Bridget była bardzo wrażliwą osobą. Miała wcześniej wiele bardzo przykrych alergii i była wrażliwa fizycznie na otoczenie, jak również bardzo lękliwa.
Mówiła o tym jak bardzo trudne było dla niej, gdy ktoś się na nią wściekał. Czuła się bardzo bezbronna, nawet jeśli były to tylko sprzeczki z jej partnerem.
Powiedziała „moje ciało nie należy do mnie, jestem zdrętwiała, nie mam poczucia granic ciała".
Było zatem trudno dla niej być w jej ciele, szczególnie gdy ktoś wokół niej był niezadowolony.
Spytałem o jej własne wady. Mówiła o czasach, gdy była uparta i niewrażliwa na innych.
Opowiedziałem jej o moim uporze i braku wrażliwości.
Powiedziała, że mogłaby sprawić by jej oczy były bardzo ostre, cicho pchając je w drugą stronę.
Poprosiłem ją, by wyobraziła sobie jej oczy, którymi pcha w ten sposób. Powiedział, że „są rozgrzane do czerwoności; mogłabym kogoś nimi zabić". Zachęciłem ją by pozostała przy rozgrzanych do czerwoności oczach i spaliła nimi ludzi. Powiedziała o obrazie, w którym uderza kogoś w twarz.
Kiedy była młodą kobietą, została wykorzystana seksualnie i żywiła z tego powodu wiele złości względem mężczyzn.
Poprosiłem ją zatem, by wyobraziła sobie, że uderza mężczyznę, który jej to zrobił.
Poczuła jej siłę, poprosiłem, by zwróciła uwagę na resztę jej ciała. Czuła się potęgę, w jej mięśniach, skórze i nogach.
Poprzednio, będąc w jej ciele, czuła się jak podczas tortur. Jednak teraz czuje się już dużo lepiej.
Rozmawialiśmy o jej seksualności. Przez wiele lat była bardzo bojaźliwa seksualnie, przestraszona i łatwo sztywniała ze strachu przed jej partnerem. Poprosiłem ją, by wyobraziła sobie, że jest agresywna seksualnie wobec jej partnera. Obraz ten bardzo jej się spodobał.
Przeczesaliśmy resztę sfer jej życia, w których mogłaby być agresywna – granie w baseball z jej synem.
Poczuła się wspaniale.
W tej sesji zaczęliśmy od jej bezbronności i byciem „przerażonym swoim ciałem". Ta bezsilna pozycja była jej bardzo bliska i cechą jej dorosłego życia. Kolidowała z poczuciem bliskości z jej mężem i negatywnie wpływała na umiejętność bycia odpornym w sytuacjach komunikacji z innymi ludźmi.
Pozycja „bycia twardym" była przeciwnym biegunem tego, jak wpływać na innych. Pomimo tego, że było to ciche, identyfikując się jako 'dominującego' (dosł. pchacza), mogliśmy uzyskać dostęp do jej własnego gniewu.
Somatycznym objawem tego były jej oczy, które stanowiły klucz do pogłębienia jej doświadczenia jej własnego gniewu. Wizualizowanie bycia agresywnym w tym pomogło.
W żadnym razie nie jest godne pochwały odreagowywanie agresji na innych. Chodzi raczej o wejście na odmienny biegun tak, by zintegrować osobę w jedną całość.
Zmiana była dramatyczna. Nie czuła się już wrażliwa, bezsilna, przestraszona czy rozszczepiona. Nie tylko odwróciła sytuację z jej agresorami, ale również mogła poczuć, że rusza naprzód, będąc aktywna seksualnie z jej partnerem, coś, co nie stało się wcześniej od bardzo długiego czasu.
Odkrycie możności bycia agresywnym jako zabawy, zarówno w seksie, jak i z jej synem, było dla niej czymś nowym i zapewniło jej spojrzenie z innej perspektywy.
Mówiła o tym jak bardzo trudne było dla niej, gdy ktoś się na nią wściekał. Czuła się bardzo bezbronna, nawet jeśli były to tylko sprzeczki z jej partnerem.
Powiedziała „moje ciało nie należy do mnie, jestem zdrętwiała, nie mam poczucia granic ciała".
Było zatem trudno dla niej być w jej ciele, szczególnie gdy ktoś wokół niej był niezadowolony.
Spytałem o jej własne wady. Mówiła o czasach, gdy była uparta i niewrażliwa na innych.
Opowiedziałem jej o moim uporze i braku wrażliwości.
Powiedziała, że mogłaby sprawić by jej oczy były bardzo ostre, cicho pchając je w drugą stronę.
Poprosiłem ją, by wyobraziła sobie jej oczy, którymi pcha w ten sposób. Powiedział, że „są rozgrzane do czerwoności; mogłabym kogoś nimi zabić". Zachęciłem ją by pozostała przy rozgrzanych do czerwoności oczach i spaliła nimi ludzi. Powiedziała o obrazie, w którym uderza kogoś w twarz.
Kiedy była młodą kobietą, została wykorzystana seksualnie i żywiła z tego powodu wiele złości względem mężczyzn.
Poprosiłem ją zatem, by wyobraziła sobie, że uderza mężczyznę, który jej to zrobił.
Poczuła jej siłę, poprosiłem, by zwróciła uwagę na resztę jej ciała. Czuła się potęgę, w jej mięśniach, skórze i nogach.
Poprzednio, będąc w jej ciele, czuła się jak podczas tortur. Jednak teraz czuje się już dużo lepiej.
Rozmawialiśmy o jej seksualności. Przez wiele lat była bardzo bojaźliwa seksualnie, przestraszona i łatwo sztywniała ze strachu przed jej partnerem. Poprosiłem ją, by wyobraziła sobie, że jest agresywna seksualnie wobec jej partnera. Obraz ten bardzo jej się spodobał.
Przeczesaliśmy resztę sfer jej życia, w których mogłaby być agresywna – granie w baseball z jej synem.
Poczuła się wspaniale.
W tej sesji zaczęliśmy od jej bezbronności i byciem „przerażonym swoim ciałem". Ta bezsilna pozycja była jej bardzo bliska i cechą jej dorosłego życia. Kolidowała z poczuciem bliskości z jej mężem i negatywnie wpływała na umiejętność bycia odpornym w sytuacjach komunikacji z innymi ludźmi.
Pozycja „bycia twardym" była przeciwnym biegunem tego, jak wpływać na innych. Pomimo tego, że było to ciche, identyfikując się jako 'dominującego' (dosł. pchacza), mogliśmy uzyskać dostęp do jej własnego gniewu.
Somatycznym objawem tego były jej oczy, które stanowiły klucz do pogłębienia jej doświadczenia jej własnego gniewu. Wizualizowanie bycia agresywnym w tym pomogło.
W żadnym razie nie jest godne pochwały odreagowywanie agresji na innych. Chodzi raczej o wejście na odmienny biegun tak, by zintegrować osobę w jedną całość.
Zmiana była dramatyczna. Nie czuła się już wrażliwa, bezsilna, przestraszona czy rozszczepiona. Nie tylko odwróciła sytuację z jej agresorami, ale również mogła poczuć, że rusza naprzód, będąc aktywna seksualnie z jej partnerem, coś, co nie stało się wcześniej od bardzo długiego czasu.
Odkrycie możności bycia agresywnym jako zabawy, zarówno w seksie, jak i z jej synem, było dla niej czymś nowym i zapewniło jej spojrzenie z innej perspektywy.
Monday, 2 June 2014
Case #9 - Rozwiązaniem jest nie dawać rozwiązań.
Jane ma nastoletniego syna. Ma kłopoty z motywowaniem go i nie jest do końca pewna, kiedy poiwnna naciskać na niego, by bardziej starał się w szkole czy dać mu więcej wolności w tym, by sam odnalazł odpowiedni dla niego poziom. Jej syn spędza mnóstwo czasu w internecie
Jane prosi mnie o radę, o rozwiązania lub o pokierowanie.
Oczywiście, część mnie z radością chciałaby udzielić jej rodzicielskiej rady – wszak wychowałem pięcioro dzieci. Poznałem bardzo wiele opinii na ten temat, które mogłyby okazać się pomocne.
Jednakże odrzucam jej zaproszenie i zamiast tego skupiam się na jej uczuciach, kiedy opowiada o jej sytuacji. Skacze z wątku na wątek – wspomina pozytywne doświadczenie z wywiadówki, uprzedzając o rzeczach, które nie idą dobrze jej synowi. Trudno jest utrzymać ją w teraźniejszości, ze mną i z jej uczuciami.
Opowiadam o niektórych uczuciach, które towarzyszyły mi, kiedy to ja wychowywałem swoich nastolatków. Tworzy to dla niej nieco przestrzeni tak, by mogła się otworzyć i porozmawiać o lęku i napięciu. Jednak gdy to robi, uśmiecha się. Komentuję co widzę i co słyszę, po czym pytam ją obce jest to dla niej.
Mówi o tym, że raczej próbuje nałożyć na swoją twarz nieco uśmiechu, niż zawsze być zmartwioną i ponurą. W pewnym stopniu jej to pomaga.
Jednak jej napięcie wskazuje na to, że nie pomaga dostatecznie.
Skupiam się zatem na teraźniejszości, na jej doświadczeniu i opowiadam o swoich trudnościach w czasie, gdy moje dzieci były w tym wieku.
Krok po kroku Jane pozwala sobie czuć więcej. Proszę ją by oddychała głębiej.
Stwierdza, że czuje się zagubiona. Sugeruję jej, że raczej zamiast podawania jej gotowego rozwiązania tej sytuacji, zostanę z nią jeszcze chwilę. Proponuję jedną minutę, podczas której razem będziemy w tym miejscu.
Odpręża się i zaczyna czuć wewnętrzne ciepło. Zauważam jej dłoń na boku jej brzucha, wokół żeber. Zwracam jej uwagę na to miejsce. Zazwyczaj odczuwa w brzuchu niepokój i presję. Teraz czuje ciepło. Zachęcam ją by oddychała pełniej.
Teraz czuje się bardziej poruszona i zaczyna płakać. Otwiera się, by być bardziej obecna z jej głębszymi uczuciami. Zarówno smutek, jak i ciepło są obecne.
Jest to moment integracji.
W końcu ofiarowuję jej rodzicielską zasadę, której była dla mnie bardzo pomocna. Teraz potrafi ona przyjąć ją bardziej otwartym sercem, niż jako intelektualną ideę.
Najważniejsze jest tutaj, by nie wychodzić do niej z rozwiązaniami, które chce od nas usłyszeć (i które inni jej dawali), przełamałem jej opór, poprosiłem, by trzymała się teraźniejszości, zostałem z nią i jej zagubieniem, co pozwoliło jej być bardziej z nią samą, tu i teraz. Skupienie raczej na relacji, niż na zachowaniiu.
Jane prosi mnie o radę, o rozwiązania lub o pokierowanie.
Oczywiście, część mnie z radością chciałaby udzielić jej rodzicielskiej rady – wszak wychowałem pięcioro dzieci. Poznałem bardzo wiele opinii na ten temat, które mogłyby okazać się pomocne.
Jednakże odrzucam jej zaproszenie i zamiast tego skupiam się na jej uczuciach, kiedy opowiada o jej sytuacji. Skacze z wątku na wątek – wspomina pozytywne doświadczenie z wywiadówki, uprzedzając o rzeczach, które nie idą dobrze jej synowi. Trudno jest utrzymać ją w teraźniejszości, ze mną i z jej uczuciami.
Opowiadam o niektórych uczuciach, które towarzyszyły mi, kiedy to ja wychowywałem swoich nastolatków. Tworzy to dla niej nieco przestrzeni tak, by mogła się otworzyć i porozmawiać o lęku i napięciu. Jednak gdy to robi, uśmiecha się. Komentuję co widzę i co słyszę, po czym pytam ją obce jest to dla niej.
Mówi o tym, że raczej próbuje nałożyć na swoją twarz nieco uśmiechu, niż zawsze być zmartwioną i ponurą. W pewnym stopniu jej to pomaga.
Jednak jej napięcie wskazuje na to, że nie pomaga dostatecznie.
Skupiam się zatem na teraźniejszości, na jej doświadczeniu i opowiadam o swoich trudnościach w czasie, gdy moje dzieci były w tym wieku.
Krok po kroku Jane pozwala sobie czuć więcej. Proszę ją by oddychała głębiej.
Stwierdza, że czuje się zagubiona. Sugeruję jej, że raczej zamiast podawania jej gotowego rozwiązania tej sytuacji, zostanę z nią jeszcze chwilę. Proponuję jedną minutę, podczas której razem będziemy w tym miejscu.
Odpręża się i zaczyna czuć wewnętrzne ciepło. Zauważam jej dłoń na boku jej brzucha, wokół żeber. Zwracam jej uwagę na to miejsce. Zazwyczaj odczuwa w brzuchu niepokój i presję. Teraz czuje ciepło. Zachęcam ją by oddychała pełniej.
Teraz czuje się bardziej poruszona i zaczyna płakać. Otwiera się, by być bardziej obecna z jej głębszymi uczuciami. Zarówno smutek, jak i ciepło są obecne.
Jest to moment integracji.
W końcu ofiarowuję jej rodzicielską zasadę, której była dla mnie bardzo pomocna. Teraz potrafi ona przyjąć ją bardziej otwartym sercem, niż jako intelektualną ideę.
Najważniejsze jest tutaj, by nie wychodzić do niej z rozwiązaniami, które chce od nas usłyszeć (i które inni jej dawali), przełamałem jej opór, poprosiłem, by trzymała się teraźniejszości, zostałem z nią i jej zagubieniem, co pozwoliło jej być bardziej z nią samą, tu i teraz. Skupienie raczej na relacji, niż na zachowaniiu.
Subscribe to:
Posts (Atom)