|
 Murray pracował w policji przez 20 lat. Po tym, podczas jednej z akcji, nagle poczuł, że stracił swoją odporność. Zazwyczaj był w stanie przezwyciężyć każdą emocja, która mu się przydarzała. Jednak w tamtej chwili było inaczej. Odkrył, że nigdy się po tym nie podniósł. Poszedł na zwolenie lekarskie, jednak naprawdę osiągnął swój limit. Odszedł na emeryturę i otworzył sklepik w małej miejscowości. Jego życie było w porządku, jednak wewnętrznie był bardzo zestresowany i przyszedł do mnie po pomoc. Cechą Murraya było to, że wypowiadał milion słów na minutę. Był całkiem zajmujący, opowiadał mnóstwo historii i jedna historia przekształcała się w następną. Mógł po prostu gadać bez końca. Dobrze mi się go słuchało, bo w istocie był bardzo dobrym gawędziarzem. Jednak trudno było wejść mu w słowo i z tego powodu nie miałem poczucia bycia w stanie przedarcia się do jego głębi i rozpocząć solidniejszej terapii. Ciągnęło się to przez wiele sesji, za każym razem mierzyłem się z tym samym wyzwaniem. Powiedziałem mu o swoim doświadczeniu, jednak nie zrobiło to żadnej różnicy. Zauważyłem coś jednak. Murray chodził z charakterystyczną bezwładnością. Wydawało się, że bolesnym jest dla niego chodzić. W środku jednej z jego opowieści przerwałem mu. Powiedziałem 'zauważyłem interesującą biegunowość. Mówisz bardzo szybko, choć chodzisz wolno'. Murray się zgodził, jednak wydawało się, że nie ma to dla niego większego znaczenia. Spytałem 'co, gdybyś mówił tak wolno, jak chodzisz?'. Była to nowa propozycja, jednak nadal nie miała dla niego większego znaczenia. Zaproponowałem więc eksperyment - chodziłby wzdłuż pokoju i z każdym krokiem wypowiadał jedno słowo. Kiedy to zrobił, było oczywiście zmuszony do tego, by mówić wolno. Nagle zrozumiał, co chciałem przez to osiągnąć - jego ciało próbowało go spowolnić, jednak nie potrafił dostrzec wskazówki. Kiedy mówił wolniej, był w stanie zacząć czuć - rzecz, której unikał poprzez swoje gadanie. Kiedy uzyskał dostęp do swoich uczuć, terapeutyczna praca mogła się naprawdę rozpocząć... W Gestalt zwracamy uwagę na 'fenomeny' - w tym wypadku na szybkość jego mowy (niż na raczej na jej zawartość) i jego utykanie. Jednak nie skacząc do żadnych konkluzji, a do znaczenia, pozwalamy nowym 'Gestalt' (konfiguracjom) wyłonić się i połączyć. W tym wypadku dogłębnej biegunowości. Poszukujemy biegunów, ponieważ często wskazują one na rozszczepienia osobowości, które są sposobem na unikanie świadomości. Kiedy te rozszczepione części poddać świadomości, możemy na nich pracować i naturalnie osoba posunie się w stronę większej integracji - mogą jednak potrzebować nieco pomocy. Eksperyment Gestalt rodzi się z tych właśnie obserwacji i jest sposobem na zbadanie świadomości rozszczepień, niż raczej rozmową o nich i samej tylko 'wiedzy'. Rodzajem wiedzy, jakim jesteśmy zainteresowani jest zintegrowane, oparte na ciele odczucie.
 Tracy miała sen. Zabiła w nim mężczyznę i schowała go w szafie. Próbowała upewnić się, że nikt go nie znajdzie. Miała ten obraz z tyłu głowy po to, by winić swoją matkę. Szła korytarzem i spotkała mężczyznę, psychologa, który był również detektywem. Ich dłonie były wyszczotkowane. Próbowała wymyślić, jak ukryć przed nim jej tajemnicę. Popłynęła muzyka rodem z kryminałów. Popracowaliśmy ze snem w sposób zgodny z Gestalt. Poprosiłem ją, by opowiedziała raz jeszcze swój sen tak, jakby dział się teraz - styl strumienia świadomości. Tak też zrobiła, przerwałem jej jędnak i spytałem o to, jak się czuje i o więcej detali - na przykład o zabitym mężczyźnie. Potem poprosiłem ją, by 'była mężczyzną' i przemówiła w jego osobie. Powiedział, że Tracy była oziębła, wyrachowana i twarda. Kiedy wróciła do bycia sobą, zaśmiała się, poczuła zażenowanie i czuła się niekomfortowo z tym opisem. Następnym wydarzeniem był spacer z psychologiem. Usilnie starała się ukryć przed nim fakty. Odegrała więc psychologa. Czuł, że Tracy jest potężna i że nie będzie w stanie niczego z niej wydobyć. Wracając do niej - powtarzałem jej opisy - potężna, oziębła, wyrachowana, twarda. Dodała, że czuła się sadystyczna. Złożyłem więc wszystkie te słowa razem. Poprosiłem dwie kobiety z grupy, by wstały i przeszły się po sali, ucieleśniając te wartości. Potem poprosiłem Tracy, by zrobiła to samo. Było to dla niej trudne, wciąż się śmiała i uśmiechała, jednak dodałem jej odwagi, by pozostała w procesie i czuła się, jak potężna kobieta. Poprosiłem kogoś, by odegrał martwe ciało i kogoś, kto odegra część niej, która pragnęła zachować niewinność, jako że nigdy by nikogo nie skrzywdziła. Pokierowałem ją tak, by spojrzała na kilku mężczyzn w grupie tak, jakby 'wzrok mógł zabić'. Poczuła swoją moc, jednak znów zaczęła się śmiać. Jednakże powiedziała, że była w pewnym sensie zła, kiedy się śmiała. Śmiech jest często formą deflekcji, sposobem na odcięcie się od doświadczenia. Poprosiłem ją, by wzięła wdech w swój brzuch - widziałem, że bierze głębokie wdechy. Kiedy to robiła, odnotowała, że czuje kamień w brzuchu. Potem zator w sercu. Zachęciłem ją, by oddychała, czuła kamień, jak i swoją moc. Powiedziała, że najpierw chodziło o doświadczenie odrzucenia ze strony jej rodziców, a potem o stłumienie jej seksualności. Czuła, jakby miała w dłoni sztylet, którym chciała się wciąż bawić. Czuła się nieco jak Meduza... która mogła zamieniać mężczyzn w kamień, patrząc na nich. Powiedziała, że ma w sobie nieco przyjemnych seksualnych uczuć w swoim ciele. Wyglądała zupełnie inaczej - dużo poważniej, nie śmiała się więcej, nie zgrywała niewinnej. Był to punkt posiadania, niż raczej wyrzekania się swojej mocy. Mogła doświadczyć całą siebie - jej zabójczość, jej seksualność, jej moc, jako kobiety. W Gestalt wyrzekanie się części siebie postrzegane jest jako niebezpieczne. Kiedy ludzie uświadamiają sobie zakazane części ich samych, wtedy mogą dokonywać pełnych wyborów i w tym sensie brać 'pełną odpowiedzialność'. To egzystencjalna orientacja Gestalt - nie zapewniać rozwiązań czy moralnych wskazówek, tylko odnowić poczucie bycia w pełni z samym sobą i przez to dokonywać bardziej autentycznych wyborów. W tej sesji podążyłem za energetycznymi ruchami i skupiłem się na części niej, której się wyrzekała - jej agresji, mocy itd. Było dla niej bardzo trudne pozostać z tym, pogodzić się. Była w stanie odpuścić rzeczy, które połknęła, a które były w gruncie rzeczy nieprzetrawionymi potrzebami.
 Linda miała 33 lata i była singlem. Odnotowała, że ma mnóstwo przyjaciół mężczyzn, ale byli tylko 'kumplami'. A kiedy dochodziło do sposobności romantycznego związku, było dla niej trudne wyjść poza koleżeńską relację. Jej celem podczas sesji było zbadanie czegoś nieznanego o niej samej. Zacząłem od nawiązania z nią kontaktu, opowiadając jej o swojej własnej otwartości i zainteresowaniu 'nieznanym'. Zauważyłem, że niewiele wiemy wzajemnie o sobie, więc powiedziałem jej, co mnie w niej ciekawi i wzbudziłem jej ciekawość odnośnie mnie. W Gestalt mówimy o 'kreatywnej pustce', jako byciu w miejscu, w którym nie mamy pewności ani jasności. To doskonałe miejsce do rozpoczęcia badań i będąc wiernym Gestalt terapeuta musi czuć się komfortowo z niewiedzą. Powiedziała o byciu 'dobrą dziewczynką' i o tym, jak bardzo by chciała wyjść z tej roli, jaką przypisali jej rodzice. Powiedziała o tym, jak nie pochwalali spotkań z jej chłopakami i o tym, jak musiała wychodzić przez okno, by uniknąć ich spojrzeń. Chciała być w stanie sama o sobie decydować i zbudować swoje własne życie. Było to jednak dla niej trudne. Składając to wszystko, rzecz leżała w jej seksualności. Bycie 'dobrą dziewczynką' powstrzymywało jej seksualność przed byciem w pełni z mężczyznami i z tego powodu jej związki nigdy nie przekroczyły stadium koleżeństwa... i powiedziała, że nawet jeśli, to że była skłonna sprowadzać je do poprzedniego stanu. Zatem wyzwaniem było to, jak wesprzeć ją, by była bardziej z jej seksualną naturą. Spytałem, czy w grupie są jakieś kobiety, które kiedyś uważały się za 'złe dziewczynki'. Tylko jedna (Martina) wzniosła dłoń. Poprosiłem ją, by porozmawiała o tym z Lindą. W Gestalt pracujemy ze wsparciem, a w przestrzeni, w której obnażamy seksualność, staje się ono niezwykle ważne - by osoba poczuła, że nie jest sama i po to, by zredukować poczucie obnażenia, a zwiększyć poczucie przynależności - po prostu odsunąć poczucie wstydu. Martina podzieliła się myślą, że dla niej nie była to kwestia bycia dobrą czy złą dziewczynką, ale raczej odejście od definicji innych ludzi o dobru i złu i odnalezieniu tego, czego naprawdę pragnie, co było dla niej dobre. Wróciłem więc do Lindy, spytałem ją jak się czuła. Powiedziała, że w gruncie rzeczy nie była zbyt blisko ze swym ciałem, więc było dla niej trudne, by wiedzieć, co czuje i czego pragnie. Jasnym było, że to przeszkoda, by zagłębić się w jej seksualność. Zatem bardzo ostrożnie zaproponowałem jej eksperyment, dając jej mnóstwo pola do wyboru odnośnie jej zaangażowania i powiedziałem, że może go przerwać w dowolnym momencie. Wyjaśniłem również granice eksperymentu: był do wykonania wyłącznie w grupie i mężczyzna, który dołączy do eksperymentu ma wyłącznie ją wspierać. To bardzo ważne, by wyznaczyć i pilnować granic, kiedy chodzi o seksualność. Poprosiłem ją, by wybrała z grupy mężczyznę, który najbardziej jej się podoba. Umiejscowiłem ich naprzeciw siebie. Spytałem Lindy co czuje. Nieco podenerwowania, lecz nic więcej. Poprosiłem ją, by wzięła wdech, cyrkulując energią z góry na doł jej ciała, patrząc na niego. Zrobiła to, lecz po chwili powiedziała 'nie wygląda dla mnie już tak atrakcyjnie'. Robiła zamianę na 'kolegę' - odseksualizowała jej energię, co zauważyłem i poprosiłem, czy chce naprawdę zagłębić się w nieznane. Użyłem tutaj jej własnego stwierdzenia, jako wsparcia w podjęciu ryzyka. Fakt, że mi o tym powiedziała zasugerował mi, że może jej to pomóc. Zgodziła się, poprosiłem ją więc, by oddychała, patrzyła na niego i czuła gdzie i jak odczuwa przyjemność w swym ciele. Z początku niezbyt wiele. Jednak po pewnym czasie poczuła przyjemność w górnej części jej ciała. Ciągle ją wspierałem i kierowałem na oddychanie. Po kolejnej chwili pozwoliła sobie czuć przyjemność niżej w jej brzuchu i nieco w jej biodrach. Był to dla niej wielki krok, jako że nigdy wcześniej nie była w stanie utrzymać, świadomie, takiej energii w ciele, poza chwilą, gdy uprawiała seks. Nie zdawała sobie z mocy, jaką posiada, jak się do niej dostroić, pozostać z nią lub przenieść ją do związku z mężczyzną. Praca z seksualnością to delikatne i trudne pole w psychoterapii. Często bywa przedmiotem do nadużyć, chyba, że terapeuta bardzo jasno wyznacza swoje granice. Pomimo tego ważnym jest, by nie odbiegać od tego z powodu wstydu, ponieważ ludzie potrzebują wsparcia i mało prawdopodobne, by otrzymali je gdzie indziej. Eksperyment ten był ostrożnie zaprojektowany by ruszyć w 'nieznane', jednak z mnóstwem wsparcia i z tempem, które było dla niej odpowiednie. Mogliśmy pracować z 'powinnościami' ze strony jej rodziców, jednak była ona gotowa by wyjść naprzeciw nowemu doświadczeniu i była zmęczona powstrzymywaniem się, więc chciała znaleźć się na przeciwnym krańcu. Wielu ludzi blokuje swoją świadomość; seksualność wydaje się być sferą, gdzie panują wyjątkowo silne blokady. Czasem z powodu traumy, jednak innym razem jako rezultat uwarunkowania społecznego/rodzinnego, które zniechęca do przeżywania seksualnych uczuć. Pracując nad odnowieniem tych uczuć, terapia Gestalt nie celuje w wyuzdaną seksualność, lecz raczej w pozwolenie na to, by seksualna przyjemność zajęła naturalne miejsce w ogóle naszej egzystencji - ani dominujące, ani zdominowane.
|
|
|