|
 Martha opisała swoje problemy w doświadczaniu uczuć. Była doradcą, jednak większość rzeczy tkwiło w jej głowie. Na początek skupiłem się na "tu i teraz" między nami. Jak to jest dla niej siedzieć tu ze mną, co czuła podczas naszego kontaktu. Z każdym pytaniem zadawanym Marcie, sam również opisywałem swoje uczucia. Następnie poprosiłem ją, by rozejrzała się po pokoju, spojrzała na każdą osobę i skupiła się na swoich reakcjach, na tym jak są różne. Wreszcie zachęciłem ją, by spojrzała na mnie i pozwoliłem jej dostrzec nieco mojego wewnętrznego świata - przeszedłem do "trybu klienta" na minutę lub dwie, wychodząc z trybu "dajacego/dowodzącego/profesjonalnego". Nie zajęło jej długo, by to dostrzec - powiedziała "och, jesteś smutny". Wskazałem na to, że ważnym jest to, co ona czuje - powiedziała, że smutek. W tym wypadku miała rację, jednak ważnym było, by nie domniemywać. Ludzie często miewają mylne wrażenie, że "potrafią czuć emocje innych". W Gestalt się z tym nie zgadzamy - zawsze czujesz swoje własne emocje - jednak granica jest ważna. Zawsze możesz jedynie zgadywać uczucia innych i prosić ich o potwierdzenie. Domniemywanie, że ktoś "wie" jest oznaką braku szacunku i nie jest pomocne. W klasycznym ujęciu użylibyśmy słowa "projekcja", by opisać to zjawisko. Nie możesz po prostu czuć emocji drugiej osoby - posiadają oni swoje własne ciało, w które Ty nie masz wglądu. Twoje uczucia mogą być podobne, rezonować z uczuciami drugiej osoby, lecz te nie należą do Ciebie. Projekcja w tym sensie opisuje Twoją umiejętność do WYOBRAŻANIA sobie uczuć drugiej osoby, używają swoich własnych jako przewodnika. Pomaga nam to odnajdować się w świecie, odnosić się do innych i znajdować siebie (potencjalnie) w podobnej sytuacji z innymi. Jednak dzieje się tak tylko w wypadku, jeśli potwierdzisz, że te przypuszczenia są poprawne lub błędne. Stąd precyzja języka jest uważana w Gestalt za niezwykle ważną, jako że pozwala nam ona na prowadzenie rozmów, na pytanie, na prowadzenie dialogu, na testowanie naszej percepcji. Wyposaża nas to w język komunikacji o emocjach, który jest jasny i przejrzysty, a nie rozmyty i przepełniony przypuszczeniami.
 Samantha była odnoszącą sukcesy bizneswoman. Jednak nie udawało jej się znaleźć partnera. Opisała jedną z trudności - albo ciężko pracowała nad swoim biznesem, albo pracowała nad znalezieniem partnera. Zdawała się być tym podenerwowana i stwierdziła, że jest bardzo nieszczęśliwa. Jej próby znalezienia mężczyzny spełzały na niczym. Im więcej o tym rozmawialiśmy, tym dobitniej widziałem jej silny smutek. Wyglądała na bardzo nieszczęśliwą. Spytałem ją o to. Opisała stan ogólnej niestałości, jednak obwiniała za to brak partnera. Osoba może mieć jasny obraz jego "problemu". Jednak to nie jest coś, nad czym zawsze pracujemy w Gestalt. Zawsze jesteśmy bardziej zainteresowani procesem, tym JAK, coś powstaje, niż to CZYM coś jest. W tym przypadku, był to jej ton, jej nastrój, na który zwróciłem uwagę. Ważnym jest, by wysłuchać problemu, jednak nie dać się przez niego rozproszyć. Stan emocjonalny zawsze jest najważniejszy, treść jest na drugim miejscu. Zachęciłem ją więc do udziału w eksperymencie. Poprosiłem ją o rozejrzenie się po pokoju i powiedzenie mi, jaki jest jej ulubiony kolor - zielony. Był to obraz z zielonym drzewem. Poprosiłem ją, by na niego spojrzała, a swoją rękę położyła na brzuchu, oddychała, z przyjemnością patrząc na ów kolor. Na zmianę zaczęła płakać, zamykać swoje oczy. Jednak zdecydowanym głosem poprosiłem ją, by pozostała obecna, by patrzyła, oddychała, pozwoliła wpuścić do siebie nieco przyjemności. W Gestalt skupiamy się na doświadczaniem "teraz" - to część pracy nad osadzaniem osoby, jak również kierunek w stronę ożywienia, które, w pewnym sensie, jest celem Gestalt. Potem poprosiłem ją,by wybrała rzecz z pokoju. Wybrała zieloną świeczkę. Poprosiłem ją, by zrobiła tę samą rzecz. Zaczęła zamykać się w sobie i, ponownie, poprosiłem ją, by pozostała obecna. Tak też zrobiła, jednak chwilę potem wypowiedziała słowa "żyjący umarły". Spytałem ją, co miała na myśli. Powiedziała, że czuła się winna, że miała aborcję i nigdy się z tym nie pogodziła. Stało się więc jasne, że chodzi tutaj o niedokończoną sprawę, która musi być załatwiona zanim osoba stanie się naprawdę obecna w swoim życiu. Stworzyłem więc dla niej rytuał - zapalanie świeczki. Dałem jej długie zdanie do powiedzenia do nienarodzonego dziecka, akceptujac je, a następnie dając mu odejść; po czym miała zdmuchnąć świeczkę. Jak tylko to zrobiła, stała się spokojniejsza. Poleciłem jej, by odprawiała ten rytuał każdego dnia, aż nie spłonie cała świeczka. Ponownie kazałem jej spojrzeć na zieloną świeczkę, z ręką na brzuchu, i wdychaniu przyjemności. Wyszło jej lepiej niż za pierwszym razem. Ważnym było, by pomóc jej pozostać obecną, ponieważ ludzie, kiedy mają skłonności do depresji, mogą łatwo w nią wsiąknąć, tonąc we własnym nieszczęściu. Jednym z antidotum jest przyjemność i umiejętność jej przyjmowania. Może to wzmocnić do tego stopnia, że osoba będzie potrafiła "dać sobie radę" z życiem, niezależnie od jego treści.
 Navin wspomniał, że jako hobby prowadzi wraz z żoną zajęcia kreatywne. Byłem ciekaw, jaką kobietą ona jest - silną i niezależną powiedział. Podzieliłem się doświadczeniami o mojej żonie, również silnej i niezależnej. Przedyskutowaliśmy, co to dla nas oznacza - ustanowiłem grunt pod stworzenie więzi. Powiedział o swoim synu, nastolatku, jego więzi z nim, która była solidna. Sposób, w jaki badałem te tematy oparłem o poczucie podobieństwa - dzieliłem się z nim swoimi doświadczeniami. Z każdym pytaniem do niego, sam również dawałem swoją odpowiedź. Navin powiedział o tym, jak zwykł był być nieco pasywnym w związku, przez większość czasu podążając za swoją żoną i za tym, czego ona chce. Na przykład idąc do restauracji, do której ona chciała pójść. Jednak zdarzyła się jedna okazja, w której to on wybrał inaczej, ponieważ był znudzony tym samym miejscem. Był zaskoczony tym, że się na to zgodziła. Wskazywało to zatem na fakt, że związek ten był do pewnego stopnia oparty na jego zgodnym podejściu. Podzieliłem się również tym, jakie ja mam podejście w tej sprawie. Zasugerowałem eksperyment. Miał trzy życzenia i jako trzecie musiał wybrać kolejne trzy. Potem poprosiłem go, by wyobraził sobie dzień, od początku i powiedział, czego oczekuje - bezpośrednio - od swojej żony. Przeszliśmy krok po kroku przez cały dzień. Trudno mu było określić część rzeczy, których pragnie... dawałem mu więc różnorodne sugestie, by mu w tym pomóc. Powoli określił dokładnie rzeczy, o które by poprosił, aż do samego końca dnia. Był to prosty, lecz głęboko znaczący eksperyment. W Gestalt zawsze interesuje nas wzmacnianie autentyczności i używanie jej, by wesprzeć jakość konaktu w związku. W tym eksperymencie myślowym, Navin miał okazję, by być bardziej asertywnym, wyrażając dokładniej kim jest i czego pragnie. Ludzie mogą nie przywiązywać zbytniej uwagi do związku, lecz nas intersuje głębia. Można do niej dotrzeć poprzez "odsłanianie", tego, co czujemy i tego, kim jesteśmy. Pozwala to na lepsze poznanie i dostrzeżenie siebie, a to wzmaga poczucie bliskości. W kategoriach płci, kobiety zdają się lubić "dowodzić" albo widzieć, że spełniane są ich zachcianki i są słuchane, jednak istnieje tu równowaga, jako że one równie lubią, gdy w odpowiednim momencie to mężczyzna przejmuje stery. W tym eksperymencie stworzyliśmy bezpieczną sytuację, w której Navin mógł spróbować wyrazić swoje potrzeby w bardziej bezpośredni sposób. Takie eksperymenty zawsze są nieco ryzykowne, nawet jeśli to tylko eksperymenty myślowe. Pokazują one nowo sposób bycia, odkrywają i dają dojść do głosu aspektom "ja", które zwykły znajdować się gdzieś w tle. Zwykle jest to emocja, która wiąże się z tym procesem - albo stłumiona uraza lub podniecenie, albo obie te rzeczy. Ważnym jest, by w każdym eksperymencie nie tylko podążać za treścią, lecz także na bieżąco sprawdzać sytuację emocjonalną.
|
|
|