Friday, 20 February 2015
Case #45 - Jak poradzić sobie z niedolą
Betty chciała porozmawiać o jej strachu. Nie mogła go rozpoznać ani tego, z czym był związany.
Lecz zanim przystąpiłem do jej skupienia, chciałem wiedzieć o niej coś więcej. Spytałem o dzieci, małżeństwo, pracę. Ostatnio zrezygnowała z pracy, której trzymała się od 20 lat i była w okresie przejściowym. Jej rodzina była stabilna i zabezpieczona, jej córka piękna i utalentowana, a jej mąż ją kochał.
Jednak gdy na nią spojrzałem, nie wyglądała na szczególnie szczęśliwą. Spytałem, czy jest szczęśliwa, odpowiedziała, że nie. Wszyscy myśleli, że ma idealne życie, idealną rodzinę. Spytałem, co było nie tak.
Powiedziała - mój mąż kocha mnie bardziej, niż ja jego. Czuje się przy nim bezpiecznie, ale to małżeństwo było zaaranżowane i nie jest 'w moim typie'. Spytałem, jaki jest jej typ: silny charakter, jasna osobista wizja swojego życia i dobry gust. Nie miał niczego z powyższych.
Wywarło to na mnie wpływ i poświęciłem nieco czasu, by się temu przyjrzeć. Świetne życie, jednak brakowało mu czegoś istotnego. Spojrzałem ponownie w jej oczy i mogłem dostrzeć, jak nieszczęśliwa była. Spytałem ją ile ma lat - 44. Spytałem ją, czy spędziłaby z nim następne 44 lata, odpowiedziała, że tak.
Było więc jasne, że jej wyborem było pozostać tam. Jednak kosztem tego był pewien rodzaj rozwidlenia w sensie połączenia w relacji. Pewien rodzaj podstawowej potrzeby namiętności, spotkania i synergii był nieobecny. Dążyła do powierzchownie szczęśliwego życia, jednak gdzieś zgubiła głębszą potrzebę.
W Gestalt jesteśmy zainteresowani wyborem, rozumianym w terminach egzystencjalnych. Życie rzuca na w wir różnych sytuacji, jednak zawsze mamy wybór. Nasze poczucie uwięzienia pochodzi nie z zewnętrznych czynników, lecz z zapominania o tym, że posiadamy moc wyboru.
Z wyborem wiążą się również konsekwencje i dobrze przeżyte życie pociąga raczej za sobą odpowiedzialność za konsekwencje, niż próby obwiniania wszystkich dookoła czy marnowania życia, chcąc znaleźć się gdzieś indziej.
Było to bardzo podobnego do tego, z czym mierzyła się Betty. Jej wybory były jasne, tak jak konsekwencje. Pozostawała jednak zgnębiona, więc jeśli nie chciala pozostawać w tym stanie, musiała coś zmienić.
To, co było możliwe, to różne wybory w obrębie struktury, w której zdecydowała się zostać.
Poświęciłem całkiem dużo czasu, by po prostu z nią być, widzieć jej rozpacz, wyrażając słowa zrozumienia. To przestrzeń relacyjna, gdzie nic nie musi się zmieniać, nie ma żadnego programu, jak tylko skupienie się na byciu, byciu-z i rozpoznanie. Jest to znane również, jako Ja-Ty.
Po tym przeszedłem do pytanie o to, co 'jest możliwe'. Przechodząc do tego zaraz na początku, znaczyłoby tylko, że proponuję jakieś 'rozwiązanie' sytuacji, która w pewnym sensie nie ma rozwiązania. Jednak po chwili bycia obecnym w tej przestrzeni bycia, mogliśmy razem zbadać inne wybory i perspektywy.
Spytałem ją, czy on zdałby sobie sprawę z jej niedoli, gdyby mu ją przedstawiła tak, jak mnie. Powiedziała, że nie. Podzieliłem się więc incydentem z mojego życia, w którym moja partnerka zdradziła mi swoją niedolę, dotyczącą czegoś, co miało na mnie ogromny wpływ. Ponieważ on ją kochał, mógł to być przyczynek do zmiany.
Zwróciłem uwagę na to, że nigdy nie będzie w jej 'typie', jednak jeśli jest zmotywowany, może podjąć pewne kroki w tym kierunku. Piłka była po jej stronie, musiała wykonać pierwszy krok, by przekazać mu jej prawdziwe ja i jej potrzeby. Wyzwanie to mogło dać pozytywne rezultaty.
Zasugerowałem, by patrzyła w jego oczy przez 10 minut, bez rozmawiania i okazała mu swoją niedolę. Potem zakomunikowałaby mu pewne małe zmiany, jakie miałbym podjąć, które miałyby dla niej wielkie znaczenie.
Jednak nie było to koniecznie rozwiązaniem jej nieszczęśliwości. Faktem jest, że była w sytuacji, w której jej potrzeby nie były zaspokojone. Zasugerowałem więc, by aktywnie zbadała swoją kreatywność i poprosiłem ją o swego rodzaju duchowy trening. Mogło to pomóc jej znaleźć źródło jej szczęśliwości, które nie było zależne od zewnętrznego środowiska.
Sugerowanie takich rzeczy, jako rodzaj żelaznych rozwiązań nie jest czymś, co Gestalt popiera. Jednak w kontekście głębokiego poczucia związku z czyimś problemem, takie możliwości stają się znaczące i istnieje dogłębna motywacja, by posunąć się w tym kierunku. Jeśli jest takie zapotrzebowanie, możemy osobie pomóc poprzez praktyczne wsparcie - rozmową o tym, jak to mogło się stać i dać jej szeroki wybór opcji.
Lecz zanim przystąpiłem do jej skupienia, chciałem wiedzieć o niej coś więcej. Spytałem o dzieci, małżeństwo, pracę. Ostatnio zrezygnowała z pracy, której trzymała się od 20 lat i była w okresie przejściowym. Jej rodzina była stabilna i zabezpieczona, jej córka piękna i utalentowana, a jej mąż ją kochał.
Jednak gdy na nią spojrzałem, nie wyglądała na szczególnie szczęśliwą. Spytałem, czy jest szczęśliwa, odpowiedziała, że nie. Wszyscy myśleli, że ma idealne życie, idealną rodzinę. Spytałem, co było nie tak.
Powiedziała - mój mąż kocha mnie bardziej, niż ja jego. Czuje się przy nim bezpiecznie, ale to małżeństwo było zaaranżowane i nie jest 'w moim typie'. Spytałem, jaki jest jej typ: silny charakter, jasna osobista wizja swojego życia i dobry gust. Nie miał niczego z powyższych.
Wywarło to na mnie wpływ i poświęciłem nieco czasu, by się temu przyjrzeć. Świetne życie, jednak brakowało mu czegoś istotnego. Spojrzałem ponownie w jej oczy i mogłem dostrzeć, jak nieszczęśliwa była. Spytałem ją ile ma lat - 44. Spytałem ją, czy spędziłaby z nim następne 44 lata, odpowiedziała, że tak.
Było więc jasne, że jej wyborem było pozostać tam. Jednak kosztem tego był pewien rodzaj rozwidlenia w sensie połączenia w relacji. Pewien rodzaj podstawowej potrzeby namiętności, spotkania i synergii był nieobecny. Dążyła do powierzchownie szczęśliwego życia, jednak gdzieś zgubiła głębszą potrzebę.
W Gestalt jesteśmy zainteresowani wyborem, rozumianym w terminach egzystencjalnych. Życie rzuca na w wir różnych sytuacji, jednak zawsze mamy wybór. Nasze poczucie uwięzienia pochodzi nie z zewnętrznych czynników, lecz z zapominania o tym, że posiadamy moc wyboru.
Z wyborem wiążą się również konsekwencje i dobrze przeżyte życie pociąga raczej za sobą odpowiedzialność za konsekwencje, niż próby obwiniania wszystkich dookoła czy marnowania życia, chcąc znaleźć się gdzieś indziej.
Było to bardzo podobnego do tego, z czym mierzyła się Betty. Jej wybory były jasne, tak jak konsekwencje. Pozostawała jednak zgnębiona, więc jeśli nie chciala pozostawać w tym stanie, musiała coś zmienić.
To, co było możliwe, to różne wybory w obrębie struktury, w której zdecydowała się zostać.
Poświęciłem całkiem dużo czasu, by po prostu z nią być, widzieć jej rozpacz, wyrażając słowa zrozumienia. To przestrzeń relacyjna, gdzie nic nie musi się zmieniać, nie ma żadnego programu, jak tylko skupienie się na byciu, byciu-z i rozpoznanie. Jest to znane również, jako Ja-Ty.
Po tym przeszedłem do pytanie o to, co 'jest możliwe'. Przechodząc do tego zaraz na początku, znaczyłoby tylko, że proponuję jakieś 'rozwiązanie' sytuacji, która w pewnym sensie nie ma rozwiązania. Jednak po chwili bycia obecnym w tej przestrzeni bycia, mogliśmy razem zbadać inne wybory i perspektywy.
Spytałem ją, czy on zdałby sobie sprawę z jej niedoli, gdyby mu ją przedstawiła tak, jak mnie. Powiedziała, że nie. Podzieliłem się więc incydentem z mojego życia, w którym moja partnerka zdradziła mi swoją niedolę, dotyczącą czegoś, co miało na mnie ogromny wpływ. Ponieważ on ją kochał, mógł to być przyczynek do zmiany.
Zwróciłem uwagę na to, że nigdy nie będzie w jej 'typie', jednak jeśli jest zmotywowany, może podjąć pewne kroki w tym kierunku. Piłka była po jej stronie, musiała wykonać pierwszy krok, by przekazać mu jej prawdziwe ja i jej potrzeby. Wyzwanie to mogło dać pozytywne rezultaty.
Zasugerowałem, by patrzyła w jego oczy przez 10 minut, bez rozmawiania i okazała mu swoją niedolę. Potem zakomunikowałaby mu pewne małe zmiany, jakie miałbym podjąć, które miałyby dla niej wielkie znaczenie.
Jednak nie było to koniecznie rozwiązaniem jej nieszczęśliwości. Faktem jest, że była w sytuacji, w której jej potrzeby nie były zaspokojone. Zasugerowałem więc, by aktywnie zbadała swoją kreatywność i poprosiłem ją o swego rodzaju duchowy trening. Mogło to pomóc jej znaleźć źródło jej szczęśliwości, które nie było zależne od zewnętrznego środowiska.
Sugerowanie takich rzeczy, jako rodzaj żelaznych rozwiązań nie jest czymś, co Gestalt popiera. Jednak w kontekście głębokiego poczucia związku z czyimś problemem, takie możliwości stają się znaczące i istnieje dogłębna motywacja, by posunąć się w tym kierunku. Jeśli jest takie zapotrzebowanie, możemy osobie pomóc poprzez praktyczne wsparcie - rozmową o tym, jak to mogło się stać i dać jej szeroki wybór opcji.
Friday, 13 February 2015
Case #44 - Kokon i odrodzenie
Nicole była zaniepokojona. Opowiedziała o śnie, który miała, nawiązując do obrazu kokonu, z którego bała się wyzwolić, nie wiedząc, czy ulegnie przemianie, czy raczej tylko umrze.
Wyszczególniłem obraz kokonu. Zaproponowałem w tej sytuacji eksperyment - czasem nie jest potrzebne, by zagłębiać się w detale, tylko przejść od razu do jasnej i silnej metafory, jaką klient nam przedstawił. W tym przypadku jasną metaforą była metafora przemiany, bezpośrednio odpowiednia do terapii i taka, która zawiera zarówno chęć przemiany, jak i strach przed nią. Eksperyment Gestalt postuluje również 'bezpieczną pomoc', więc to zbalansowanie, do którego zawsze dążymy - pomagając klientowi posunąć się naprzód w stronę jego pragnienia ożywienia, tym samym znajdując sposób na to, by próbowanie czegoś nowego było odpowiednio bezpieczne.
Zaprosiłem więc kilka osób z grupy by zgromadzili się wokół w formie kokonu. Od razu zaczęła intensywniej płakać, a potem osunęła się na ziemię. Wskazałem wszystkim, by usiedli wokół niej. Powiedziałem jej, by nie wycofywała się wgłąb siebie, lecz by zachowała kontakt wzrokowy. W przeciwnym razie mogłaby się cofnąć, schować się w swoim świecie i wyjść poza relację. W takiej sytuacji emocje po prostu krążą w niewłaściwy sposób.
Tak też zrobiła, spojrzała na jedną z kobiet i powiedziała 'nie lubię cię'. Jednak ewiedentnie nie było to kierowane do kobiety - przypominała jej matkę. Poprosiłem więc, by mówiła do niej bezpośrednio, cokolwiek chciałaby jej powiedzieć.
"Dlaczego mnie porzuciłaś?' spytała. W Gestalt uważamy, że pytania nie są pomocne i prosimy, by klienci zamieniali je na stwierdzenia.
Wyszło z tego stwierdzenie - jej ból o byciu porzuconą jako dziecko przez jej matkę. Ponownie, nie potrzebowałem znać żadnej historii czy detali do pracy. Znajdowała się w procesie i to mi wystarczyło.
Musiałem wspierać ją, by pozostawała obecna, utrzymywała kontakt wzrokowy, oddychała w pełni. Emocje wezbrały, zarówno jej, jak i jej 'matki'.
Wsparcie kręgu było ważne, ponieważ dało jej wrażenie bycia przetrzymywania w miejscu, w które wewnętrznie było nieuporządkowane.
W końcu poczuła się bardzo zmęczona i chciała się położyć na ziemi.
Poprosiłem ją, by położyła się na łonie osoby, która odgrywała jej matkę i pozwoliła sobie zasnąć.
Kiedy obudziła się 10 minut później, czuła się jak nowo narodzona, z poczuciem ciepła i połączenia w jej sercu, w którym poprzednio istniała tylko pustka i ból.
Wyszczególniłem obraz kokonu. Zaproponowałem w tej sytuacji eksperyment - czasem nie jest potrzebne, by zagłębiać się w detale, tylko przejść od razu do jasnej i silnej metafory, jaką klient nam przedstawił. W tym przypadku jasną metaforą była metafora przemiany, bezpośrednio odpowiednia do terapii i taka, która zawiera zarówno chęć przemiany, jak i strach przed nią. Eksperyment Gestalt postuluje również 'bezpieczną pomoc', więc to zbalansowanie, do którego zawsze dążymy - pomagając klientowi posunąć się naprzód w stronę jego pragnienia ożywienia, tym samym znajdując sposób na to, by próbowanie czegoś nowego było odpowiednio bezpieczne.
Zaprosiłem więc kilka osób z grupy by zgromadzili się wokół w formie kokonu. Od razu zaczęła intensywniej płakać, a potem osunęła się na ziemię. Wskazałem wszystkim, by usiedli wokół niej. Powiedziałem jej, by nie wycofywała się wgłąb siebie, lecz by zachowała kontakt wzrokowy. W przeciwnym razie mogłaby się cofnąć, schować się w swoim świecie i wyjść poza relację. W takiej sytuacji emocje po prostu krążą w niewłaściwy sposób.
Tak też zrobiła, spojrzała na jedną z kobiet i powiedziała 'nie lubię cię'. Jednak ewiedentnie nie było to kierowane do kobiety - przypominała jej matkę. Poprosiłem więc, by mówiła do niej bezpośrednio, cokolwiek chciałaby jej powiedzieć.
"Dlaczego mnie porzuciłaś?' spytała. W Gestalt uważamy, że pytania nie są pomocne i prosimy, by klienci zamieniali je na stwierdzenia.
Wyszło z tego stwierdzenie - jej ból o byciu porzuconą jako dziecko przez jej matkę. Ponownie, nie potrzebowałem znać żadnej historii czy detali do pracy. Znajdowała się w procesie i to mi wystarczyło.
Musiałem wspierać ją, by pozostawała obecna, utrzymywała kontakt wzrokowy, oddychała w pełni. Emocje wezbrały, zarówno jej, jak i jej 'matki'.
Wsparcie kręgu było ważne, ponieważ dało jej wrażenie bycia przetrzymywania w miejscu, w które wewnętrznie było nieuporządkowane.
W końcu poczuła się bardzo zmęczona i chciała się położyć na ziemi.
Poprosiłem ją, by położyła się na łonie osoby, która odgrywała jej matkę i pozwoliła sobie zasnąć.
Kiedy obudziła się 10 minut później, czuła się jak nowo narodzona, z poczuciem ciepła i połączenia w jej sercu, w którym poprzednio istniała tylko pustka i ból.
Monday, 2 February 2015
Case #43 - Toksyczny głos matki
Theresa porzuciła bezpieczną pracę, by założyć własną firmę. "Dla wyzwania" powiedziała.
Jednak doświadczyła z tego powodu wielkiego niepokoju - z wyjątkiem, gdy coś spisane było na porażkę. Kiedy spotykała się z sukcesem, czuła się niepewna, aż do momentu, gdy nie była go zupełnie pewna. Lęk ten znajdował również odbicie w jej życiu osobistym.
Nie rozumiała skąd pochodził, ani co może z na niego poradzić.
Wydawało mi się, że to coś, co ma związek z kontrolą - potrzeba bycia pod kontrolą, by rzeczy toczyły się w określony sposób. Spytałem ją o kontekst jej pola. Udało nam się ustalić, że jej matka bardzo lubiła kontrolować.
Kiedy o tym rozmawialiśmy, dostała bólu głowy. Stało się dla mnie jasne, że jej matka znajdowała się 'w jej głowie'. Poprosiłem ją, by zwięła swoją matkę 'na dywanik' i porozmawiała z nią. To klasyczny eksperymen Gestalt - podejmowanie intrapsychicznych dialogów i uczynić je jasnymi.
Poprosiłem ją, by powiedziała coś do matki, a potem dokonała psychicznej zamiany - znalazła się w miejscu 'matki' i dała odpowiedź.
Byłem raczej zszokowany tym, co powiedziała jej matka. Bardzo zawstydzające, a nawet gorzej - na przykład mówiąc Theresie, że jest 'brzydka', w przeciwieństwie do jej pięknej siostry; mówiąc, że jest złą osobą; mówiąc, że ona (matka) tak naprawdę nie chciała mieć dzieci, był to dla niej obowiązek i tak czy owak chciała mieć chłopca.
To nie tylko kiepskie wychowanie. Zasługuje to raczej na miano "toksycznego matkowania". To coś, co nie podlega dialogowi.
Zasugerowałem, by matka przestała mówić do Theresy i to ja przeprowadzę z nią 'wywiad', starając się dowiedzieć o niej czegoś więcej.
Tak też zrobiłem... i matka udzieliła wielu interesujących odpowiedzi, potwierdzając powyższą 'diagnozę'. Uważała Theresę za obciążenie i była zainteresowana tylko tym, jak jej dzieci mogłyby poprawić to, jak jest postrzegana. Theresa osiągnęła teraz finansowy sukces, więc na pewno dobrze to dla niej wyglądało, więc nie irytowała jej już tak bardzo.
Teraz...można by powiedzieć, że to wszystko jest projekcją Theresy. Jednak stwierdzenia użyte przez matkę do Theresy w tym dialogu były faktycznymi słowami, których używała.
Podstawą jest, by nie patologizować matki - na pewno miała swoje problemy. Jasnym jest jednak, że takie poniżanie własnych dzieci musi być toksyczne...i produkować brak pewności siebie, który powodował jej stany lękowe.
Poprosiłem ją więc, by porozmawiała z matką, tym razem jasno wyznaczając granice. Zaczęła prosić 'proszę, nie...'. Przerwałem jej...jako, że to wciąż polegało na zrobieniu czegoś przez matkę, która wydawała się nie być skłonna do rozmowy.
Poprosiłem ją, by sformułowała ponownie myśli tak, by pochodziły od niej... 'nie zaakceptuję...'. To pozwoliło na ustalenie jasnych granic - coś, co jest ważną częścią w Gestalt.
Wypowiadzenie kilku takich stwierdzeń było bardzo potężne. Potrzebowała pomocy przy ich formułowaniu. Zaraz po tym poczuła się bardziej osadzona i jaśniej w tym, że potrzebowała powstrzymać matczyny głos w jej głowie, by odzyskać pewność siebie.
Potrzebowaliśmy do tego użycia klasycznego eksperymentu Gestalt, sprowadzając dialog, który utknął wewnętrz - na zewnątrz, a potem zapewniając niezbędne wsparcie, by ruszyć z miejsca.
Jednak doświadczyła z tego powodu wielkiego niepokoju - z wyjątkiem, gdy coś spisane było na porażkę. Kiedy spotykała się z sukcesem, czuła się niepewna, aż do momentu, gdy nie była go zupełnie pewna. Lęk ten znajdował również odbicie w jej życiu osobistym.
Nie rozumiała skąd pochodził, ani co może z na niego poradzić.
Wydawało mi się, że to coś, co ma związek z kontrolą - potrzeba bycia pod kontrolą, by rzeczy toczyły się w określony sposób. Spytałem ją o kontekst jej pola. Udało nam się ustalić, że jej matka bardzo lubiła kontrolować.
Kiedy o tym rozmawialiśmy, dostała bólu głowy. Stało się dla mnie jasne, że jej matka znajdowała się 'w jej głowie'. Poprosiłem ją, by zwięła swoją matkę 'na dywanik' i porozmawiała z nią. To klasyczny eksperymen Gestalt - podejmowanie intrapsychicznych dialogów i uczynić je jasnymi.
Poprosiłem ją, by powiedziała coś do matki, a potem dokonała psychicznej zamiany - znalazła się w miejscu 'matki' i dała odpowiedź.
Byłem raczej zszokowany tym, co powiedziała jej matka. Bardzo zawstydzające, a nawet gorzej - na przykład mówiąc Theresie, że jest 'brzydka', w przeciwieństwie do jej pięknej siostry; mówiąc, że jest złą osobą; mówiąc, że ona (matka) tak naprawdę nie chciała mieć dzieci, był to dla niej obowiązek i tak czy owak chciała mieć chłopca.
To nie tylko kiepskie wychowanie. Zasługuje to raczej na miano "toksycznego matkowania". To coś, co nie podlega dialogowi.
Zasugerowałem, by matka przestała mówić do Theresy i to ja przeprowadzę z nią 'wywiad', starając się dowiedzieć o niej czegoś więcej.
Tak też zrobiłem... i matka udzieliła wielu interesujących odpowiedzi, potwierdzając powyższą 'diagnozę'. Uważała Theresę za obciążenie i była zainteresowana tylko tym, jak jej dzieci mogłyby poprawić to, jak jest postrzegana. Theresa osiągnęła teraz finansowy sukces, więc na pewno dobrze to dla niej wyglądało, więc nie irytowała jej już tak bardzo.
Teraz...można by powiedzieć, że to wszystko jest projekcją Theresy. Jednak stwierdzenia użyte przez matkę do Theresy w tym dialogu były faktycznymi słowami, których używała.
Podstawą jest, by nie patologizować matki - na pewno miała swoje problemy. Jasnym jest jednak, że takie poniżanie własnych dzieci musi być toksyczne...i produkować brak pewności siebie, który powodował jej stany lękowe.
Poprosiłem ją więc, by porozmawiała z matką, tym razem jasno wyznaczając granice. Zaczęła prosić 'proszę, nie...'. Przerwałem jej...jako, że to wciąż polegało na zrobieniu czegoś przez matkę, która wydawała się nie być skłonna do rozmowy.
Poprosiłem ją, by sformułowała ponownie myśli tak, by pochodziły od niej... 'nie zaakceptuję...'. To pozwoliło na ustalenie jasnych granic - coś, co jest ważną częścią w Gestalt.
Wypowiadzenie kilku takich stwierdzeń było bardzo potężne. Potrzebowała pomocy przy ich formułowaniu. Zaraz po tym poczuła się bardziej osadzona i jaśniej w tym, że potrzebowała powstrzymać matczyny głos w jej głowie, by odzyskać pewność siebie.
Potrzebowaliśmy do tego użycia klasycznego eksperymentu Gestalt, sprowadzając dialog, który utknął wewnętrz - na zewnątrz, a potem zapewniając niezbędne wsparcie, by ruszyć z miejsca.
Subscribe to:
Posts (Atom)