lifeworksgestaltl1

Wednesday 24 December 2014

Case #39 - Silna florystka

Kiedy poprosiłem o ochotników, Fran wyskoczyła pierwsza. Odnotowałem, że wcześnie byłą pierwszą do zadawania pytań.
Raczej niż zadawanie jej pytań, zacząłem od punktu wspólnego, który z nią miałem - rzeczy, które rozpoznałem i moja odpowiedź do tych aspektów mojego doświadczenia jej.
Powiedziała, że często była pierwsza do bycia ochotnikiem i podzieliłem się tym, że ja również. To od razu zbudowało wspólny grunt między nami. Spytałem jaką pracę wykonywała - florystki, jednak powiedziała, że chciałaby otworzyć swoją kwiaciarnię i była determinowana, by osiągnąć ten sukces. Widziałem, że była błyskotliwą, pewną siebie młodą kobietą i powiedziałem jej to, kiedy słuchałem sposóbu, w jaki dzieliła się swoimi planami, wierzyłem jej.
Ponownie, to budowanie relacyjnego gruntu i rozpoznawanie, co na nim stoi.
Spytałem o jej ulubiony kwiat (by znaleźć, co było dla niej symboliczne). Odpowiedziała, że słonecznik. Odpowiedziałem, jak bardzo je lubię i co w nich lubię. Powiedziała, że lubi w nich wiele rzeczy - że są pogodne, jaskrawe, silne, wysokie...
Położyła nacisk na słowo 'silne', spytałem więc o sposoby, w który doświadcza siebie jako silnej. Wyjaśniła, że naprawdę jest silna i była zadowolona z tej cechy, czuła jednak, że kiedy wpada w złość, potrafi być destruktywna.
Zaprosiłem ją zatem do swojego rodzaju 'terapeutycznego wrestlingu', w którym staliśmy naprzeciw siebie i przepychaliśmy się na dłonie. Było to zabawne i pozwoliło jej poczuć pełną moc jej agresji w bezpieczny, zabawny i kontaktowy sposób. Eksperyment pokazał jej, że jej złość i agresja mogą być pozytywne, nie tylko negatywne. To zbudowały między nami jeszcze więcej pola do działania.
Zauważyłem, że silne kobiety nie zawsze są cenione w społeczeństwie, nazywając potencjalne wskaźniki kontekstualne, by zobaczyć, jak to na nią działa. Powiedziała, że czasem myśli, że jest zbyt silna i przytłacza ludzi. Poprosiłem o przykład, opowiedziała o taksówkarzu, który nie chciał użyć licznika i na którego nawrzeszczała. Mogłem zrozumieć jej reakcję i wskazałem na to, że mógłbym zrobić to samo. Jednak wciąż była niezadowolona z powodu utraty panowania nad sobą.
Spytałem ją zatem o kontekst, o rodzinę i kogoś z jej rodziny, kto się nie kontrolował. Powiedziała, że jej ojciec często pokazywał silne emocje, gdy ona dorastała. Jednak bardziej, niż się tego bać, sama taka się stała... dlatego też nie lubiła tracić panowania nad swoim gniewem, nawet w tak zrozumiałej sytuacji, jak w tej z taksówkarzem.
Mogłem to zrozumieć i zasugerowałem, że teraz jest już dorosła i być może mogłaby wybrać pomiędzy takimi cechami jej ojca, które chciałaby przyjąć. Umieściłem więc krzesło naprzeciw niej, reprezentując jej ojca i poprosiłem ją, by bezpośrednio z nim o tym porozmawiała, pomagając jej wyartykułować frazy, które jasno przedstawiałyby to, co ceni i chce przyjąć oraz to, co chciałaby odpuścić i czego nie chciałaby po nim powtarzać.
Poczuła ulgę po tym i czuła się lepiej z jej agresją, jako mocą, dzięki której może podejmować decyzje, niż raczej z czymś, z czym czuje się źle.
To było coś, co określamy terminem 'integracja' i który pojawia się nie tylko kognitywnie w terminach wglądu, ale częściej somatycznie, więc jest naprawdę opartą na ciele zmianą.

Monday 15 December 2014

Case #38 - Kobieta, która zawiodła

Zmartwieniem Jemmy była porażka. Zawodziła we wszystkim - miała 5 wypadków, pracując dla jednej z fim, popełniła kilka błędów obliczeniowych dla kolejnej, itd., itd., czuła się, jakby była jedną wielką porażką.
Kiedy podniosła to zmarwienie, byłem uważny. Opowiadała opowieść za opowieścią, z jednej, przechodząc w drugą. Była płaczliwa, chwiejna i widziałem, że mogłem z nią pracować godzinami i nigdzie nie dojść. Wspomniała również o problemach z jej rodzicami, po wyprowadzce, czuła się na nich bardzo zła, podejrzliwa wobec ojca i jego motywacji. Jasnym było, że desperacko potrzebuje pomocy i desperacja mnie odpychała. Poczułem, że reaguję, chcąc się wycofać.
Wiedziałem zatem, że muszę przejść do samego serca problemu, włączając w to mnie. Powiedziałem - zmierzmy się więc z porażką; dzieje się ona teraz - właśnie wspólnie zawodzimy - Twój styl ma wpływ na mnie. Kiwnęła głową - mogła poczuć, że tak zareagowałem, co oczywiście nie było obcym jej doświadczeniem.
Pierwszym krokiem dla kogoś zamkniętego w autodestruktywnym sposobie bycia jest przeniesienie wszystkiego do teraźniejszości, niż raczej słuchanie o 'tym' historyjek. A najlepszym na to sposobem jest dostrzeżenie, jak to widnieje w kontekście relacji.
Poprosiłem ją, by zagrała ze mną w małą gierkę. Chciałem, by zgadła, jak reagowałem na jej porażkę wobec mnie - po każdym z dwóch zgadnięć powiem jej czy trafiła, czy też nie.
Zgadła, że robię wszystko, by być cierpliwym. Powiedziałem, że nie. Zgadła, że czuję wobec niej litość. Powiedziałem, że nie.
Powiedziałem jej - czuję się Tobą poirytowany.
Potem poprosiłem ją, by zgadła, jakie to dla mnie uczucie. Zgadła, że tłumiłem te emocje. Powiedziałem, że to tylko po części prawda. Zgadła, że czułem to w moim brzuchu i klatce piersiowej.
Potem powiedziałem jej, że faktycznie czułem wobec niej złość i że czułem ją w klatce piersiowej, jako rodzaj wewnętrznego ucisku.
Poprosiłem ją, by wykonała ten eksperyment, ponieważ chciałem wydobyć ją z jej bagna żalu wobec siebie i zamknięcia w 'zasadzie porażki'. Chciałem widzieć, że współtworzyła ten eksperyment i że tak właściwie nie była jedną, która cierpiała. Było to okropne również dla mnie. Poprosiłem ją również dlatego, że miała wyraźnie paranoidalny stosunek (wobec ojca) i lepiej było dokładnie poćwiczyć 'zgadywanki' i mieć szansę być poprawioną, niż być odizolowaną w jej projekcjach.
Następnie poprosiłem ją o zamianę miejsc. Będę nią i vice versa. Byłem zatem smutny, przybity, czułem się jak porażka, a ona była na mnie zła.
Odnotowała odnośnie swojej roli: "Jestem jak moi rodzice - pouczający, krzyczący, krytykujący, dołujący mnie, zmuszający mnie do udawania".
Było to użyteczne, bo ponownie, wyciągnęło ją to z zastałej części jej biegunowości, dając jej większe doświadczalnie poczucie tego, co się dzieje.
Przedstawiłem jej potem metaforę rekrutacji - to tak, jakby ona zatrudniła mnie do pracy, bym był na nią zły i zrobiła to tak skutecznie, że w ciągu minuty słuchania jej, faktycznie poczułem się zły. Wskazałem również na to, że w pewnym stopniu zgodziłem się na odegranie drugiej strony i była to sadystyczna część mnie, na którą przyzwoliłem.
Wyjaśniłem, że to gra dwuosobowa. Powiedziała - właściwie to, gdy odgrywała tę złą, przypomniało to jej presję, która pochodziła również ze strony jej dziadków.
Tak więc działało jej pole.
Przedstawiłem jej kolejną metaforę: scenariusz i aktorów, chcących grać. Napisała sceneriusz na podstawie każdego z obszarów jej życia. Zgodziła się. Zarysowała to, o co chodziło w jej polu, niż raczej ubierała swoje problemy w poszczególne terminy, podkreśliła swoją kompulsywną i nieubłagalnie repetytywną naturę jej doświadczenia i innych wokół niej, w tym procesie wymiany.
Zachęciłem ją, by wybrała którykolwiek ze znanych dramatów, który znała, z postaciami, które podobne byłyby do jej osobistego pola. Opisała jednen konkretny dramat, w którym występowały postacie dokładnie takie, o jakich właśnie wspominaliśmy.
Potem poprosiłem ją o kolejny przykład innej historii - filmu lub sztuki, gdzie był inny scenariusz. Tutaj starałem się spojrzeć szerzej, do innych środków w polu, innych sposobach bycia. Wybrała Harrego Pottera, spytałem ją, którą postacią chciałaby być, odpowiedziała, że Harrym.
Poprosiłem ją więc, by spojrzała na mnie wzrokiem Harrego Pottera. To dlatego, że kiedy pierwszy raz napisała scenariusz, ofiara posługiwała się zawsze tylko oczami - spojrzała na mnie w bardzo szczególny sposób.
Spróbowała tego eksperymentu i kiedy zbadaliśmy naturę Harrego Pottera w filmach - jego niezdolność do bycia zabitym, etc,, zaczęła czuć się pewniej w jego przebraniu.
Poczuła zmianę w jej tożsamości i ostatecznie, doświadczyłem ją inaczej.
By przejść przez cały ten proces wymagało to ode mnie bycia bardzo blisko niej i bycie szczerym w każdej sytuacji. Pracowałem z relacją,  z różnymi eksperymentami, którym ostatni był 'zmieniaczem położenia'... wymagał jednak wszystkiego, co zaszło wcześniej.

Monday 8 December 2014

Case #37 - Włócznia drażniąca i włócznia ochronna

Zgadywałem, że Celia jest po trzydziestce, choć faktycznie miała 51 lat i kilkoro dzieci. Godne zauważenia było to, jak ciężkie było jej życie, a pomimo tego wydawała się być spokojna - toteż wyglądała bardzo młodo. Były to rzeczy, których nie miałem miejsca bada, jednak zanotowałem je na przyszłość. Zawsze ważnym jest, by rozpoznać natychmiastowe impresje i nawet ze znanymi klientami 'spoglądać na nich świeżym okiem', by dostrzec rozbierzności lub rzeczy cenne terapeutycznie.
Problemem, z którym do mnie przyszła był strach przed wejściem w tryb pracy, który trenowała od minionych dziecięciu lat. Chciała być pracownikiem społecznym i teraz, gdy jej dzieci opuściły dom, było to jej głównym celem.
Raczej niż próbować pracować z jej pewnością siebie czy odnajdywać jej lęki, chciałem znaleźć jej kontekst - wsparcie w jej środowisku, które by mi w tym pomogło. Miała profesjonalne wsparcie ze strony grupy pracowników społecznych, więc nie było to problemem.
Jednakże jej mąż powiedział, że zażąda rozwodu, jeśli ona w to wejdzie i zajmie się profesjonalną pracą. Była to zdecydowanie silna reakcja, jednak nie do końca zaskakująca, ze względu na partriarchalną kulturę, w której rzecz miała miejsce.
Jednak, gdy zapytałem później, dowiedziałem się, że miała do czynienia z przemocą domową w jej związku od lat.
Zdziwiło mnie to, że pomimo dziesięciu lat studiów i terapeutycznych zajęć, związanych z jej aspiracjami na bycie pracownikiem społecznym, to ani się nie pokazało, ani żaden z jej nauczycieli nie poczuł się odpowiedzialny ku temu, by sprawdzić z czym ma do czynienia.
W terapii ważnym jest nie tylko skupienie się na emocjach, lecz również kontekst, szczególnie gdy kontekst jest aktualnie obraźliwy. To musi być głównym celem terapii.
Byłem więc niechętny zmaganiu się z jej innymi problemami, dopóki źródło tego wszystkiego - jej zrozumiały strach - zostanie zlokalizowany. Powiedziała, że przemoc ustała ostatnio.
Opowiedziałem jej o swoich uczuciach, gdy z nią usiadłem - otwarty w stosunku do niej, czując się bardzo związany z powagą jej problemów, chcąc ją wesprzeć, ale przy tym będąc bardzo ostrożnym, chcącym postępować tak, by respektować jej granice.
Zauważyłem, że ten lęk był niemal 'członkiem jej rodziny'. Zgodziła się. Poprosiłem ją, by nadała tożsamość temu strachu - powiedziała o figurze w czarnym ubraniu, o wielkich oczach, uśmiechu i z włócznią. Opisała ją jako 'dziwaczną'.
Poprosiłem ją o więcej szczegółów - jak wyglądały jej ubrania. Naprawdę chciałem, by ustabilizowała jej kontakt ze strachem. Zachęciłem ją do uczestnictwa w eksperymencie Gestalt: do 'bycia' strachem - by pokazała mi jak strach stał, z jego włócznią i wielkimi oczyma.
Zrobiła tak - a ja zrobiłem to z nią. Często dobrze jest wykonywać takie eksperymenty z klientem.
Potem poprosiłem ją, by znów usiadła - nie chciałem poświęcać zbyt wiele czasu na to. Opisywanie, bycie tym było w istocie świetną rzeczą.
Powiedziała, że poczuła, że wiele jej dałem w tym procesie i była niechętna, by przyjąć więcej - tak, jakby musiała dać mi coś w zamian. Wyjaśniła, że była nauczona, by 'być' dla mężczyzn i pomimo tego, że buntowała się przeciw temu, jako dziewczyna, stało się to częścią jej uwarunkowania.
Posunąłem się więc naprzód z tą sytuacją i zatrzymałem się. Powiedziałem, 'ok, co zatem chciałabyś mi dać w zamian; jestem otwarty na odbiór". Siedzieliśmy w ciszy, po czym powiedziała, że chciałaby mi dać wyrazy wdzięczności za to, co dla niej dotąd zrobiłem.
Po wyrażeniu tego, znów poczuła się ze mną bezpiecznie, gotowa by kontynuwoać. To bardzo ważne, by słuchać dokładnie tego, co dzieje się z klientem, chwila po chwili, i być z nimi w każdej sytuacji, podążając ich rytmem.
Spytałem, gdzie teraz był jej strach - odpowiedziała, że wewnątrz niej. Powiedziała, że to włócznia, która kłuje ją w mózg, raniąc ją.
Przeszedłem do trybu bezpośredniej relacyjności. Powiedziałem, że jest mi smutno z powodu bólu, jaki odczuwa, dogłębnie smutny. Chciałem ją 'uratować', chronić ją, jednak nie wiedziałem jak to zrobić.
Była bardzo poruszona i siedzieliśmy tak razem połączeni w ciszy. Była to kluczowa zmiana - ktoś, kto się nią przejmował, kto mógł z nią być, chronić ją, jednak nie śpiesząc z naprawianiem rzeczy.
Było moment 'Ja-Ty', dwoje ludzkich istot w pełni połączonych. Ja byłem terapeutą, a ona była klientką, jednak w tym momencie byliśmy dwojgiem ludzi, siedzących naprzeciw siebie i dogłębny ból sytuacji. Wziąłem do siebie bardzo poważnie jej ból - nie jako zabawny eksperyment, nie jako figurę strachu, ale jako fakt, jak kilka dekad pełnej strachu przemocy.
Siedząc w tym miejscu, z otwartymi sercami. Byłem dogłębnie poruszony, tak samo, jak ona. Oboje to wyraziliśmy.
Potem powiedziałem - cóż, mam również włócznię, to włócznia ochrony. Zachęciłem ją, by mnie 'przyjęła', razem z moją włócznią, prosto do jej serca.
Zrobiła to z łatwością, ze łzami w oczach. Czuła się bezpieczna i pod opieką.
Miało to związek z 'obiektem jaźni' - przyjmując 'mnie' do siebie, znaczyło, że posiadała w sobie figurę autorytetu, która istnaiła DLA niej, jako że jej poprzednie doświadczenie autorytetu wzrastało w spętaniu i wymagało się od niej bycia DLA mężczyzn w jej życiu.
Pomimo tego, że nic wielkiego nie 'stało się' w tej terapii, miało to jednak na ną wielki wpływ. Na koniec spytałem ją, gdzie znajdował się jej strach w relacji do jej nowego zawodu. Powiedziała, że nie czuła się już zastraszona. Spytałem - nawet kosztem rozwodu? Odpowiedziała, że tak.
Teraz pozostała tylko jedna rzecz do pracy w przyszłej terapii, czyli praca nad relacjami i radzenia sobie z nimi po długiej fazie doświadczania przemocy. Chciałbym mieć na to oko, jako że to wciąż możliwe, by odwróciło się to w stronę przemoc i jako profesjonalista, jak również troskliwa osoba, chciałem mieć pewność, że nie jestem żadną z części tego cyklu.

Thursday 27 November 2014

Case #36 - Kobieta, która niczego nie czuła

Brenda powiedziała o tym, że nie posiada jasnej tożsamości - łatwo traci poczucie granic i utożsamia się zbytnio z innymi.
Mówiła również o byciu wstydliwą, nielubieniu bycia fotografowaną czy znajdowaniu się w centrum uwagi.
Były to wyznaczniki potrzeby bycia traktowanym ostrożnie i czule oraz ostrzeżenia przez potencjalnymi problemami z poczuciem wstydu (związanymi z ekspozycją).
Dałem jej do zrozumienia, że nie zamierzam sięgać głębiej, niż czułaby się źle.
Zwróciłem uwagę, że jesteśmy przed grupą ludzi i spytałem jej jak się z tym czuje. Powiedziała, że patrzą na nią, lecz nie czuje się, jakby była zauważona.Spytałem czy to dlatego, że mają o niej znikomą wiedzę, czy też dlatego, że się ukrywała. Powiedziała, że obie te rzeczy.
Pomogło mi to wprowadzić relacyjną dynamikę. Wróciłem więc do niej i mnie - patrzyłem na nią, ale ukrywała się również przede mną. Powiedziała, że tak, że robi tak przed każdym.
Powoduje to oczywiście pewien relacyjny impas - część niej pragnie być zobaczoną, ale druga część na to nie pozwala. Było to dla mnie ostrzeżenie, że powinienem postępować ostrożnie albo po prostu się zdenerwuję i utknę w tej dynamice.
Zatem zamiast badania, powiedziałem jej o rzeczach, które przede mną odsłoniła - fragmenty infromacji z jej życia prywatnego. Odnotowałem również to, co zobaczyłem - na przykład kolory ubrań, które nosiła.
Stworzyło to nieco przestrzeni pomiędzy nami, bez zadawania dalszych pytań, co znaczyło, że jestem obecny z tym, czym się dzieli i z tym, co czyni dostępnym. W sytuacjach wstydu ważnym jest, by dzielić się raczej swoimi przeżyciami, niż badać zbyt wnikliwie drugą osobę.
Mimo tego jej oczy były szkliste i odnotowała, że zbacza z kursu. Znaczyło to, że kontaktu było zbyt wiele. Spytałem ją zatem dokąd zbacza... powiedziała, że w miejsce o niezliczonych światach, minionych życiach.
Znaczyło to dla mnie dysocjację, zatem względy bezpieczeństwa były tu najważniejsze.
Zasugerowałem, że w istocie może odpłynąć w senny stan i że ja też mógłbym, mógłbym też poprosić całą grupę, by przeszli w senny stan i moglibyśmy siedzieć wspólnie - w naszych sennych miejscach.
Ta sugestia wzmogła w niej działanie i zachęciło ją do posunięcia się w tym kierunku. W Gestalt nazywamy to paradoksalną teorią zmiany - bycie z tym 'co jest' i opierać się na tym.
Powiedziała 'nie czuję niczego'.
Innymi słowy była zupełnie rozdzielona. W takiej sytuacji tylko określony typ kontaktu jest możliwy.
Spytałem ją jakiego rodzaju wsparcia potrzebuje, by czuć się bezpieczniej. Powiedziała - nie chcę zostać zauważoną.
Powiedziałem zatem, że nie będę na nią patrzył i w tym momencie wyraziłem smutek - jeśli nie będę wcale na nią patrzył, starał się jej nie widzieć, jej ukrywanie uda się w zupełności. Powiedziałem, że czuję ciepło w stosunku do niej, jednak nie potrafię znaleźć sposobu, by ją dosięgnąć.
Brenda spojrzała na mnie i powiedziała 'nie lubię otrzymywać wsparcia'.
Była to dla mnie wskazówka, która dała mi kierunek, w którym powinienem podążać.
Zaproponowałem eksperyment - ma trzymać obie ręce - jedną odpychać, a drugą trzymać otwartą, by przyjmować wsparcie.
Zrobiliśmy to i była w stanie przyjąć wsparcie - powoli dotarłem swoją dłonią do jej otwartej dłoni i przytrzymałem ją.
Potem odnotowała, że poczuła 'moc', która kazała jej nie odczuwać. Poprosiłem, by ktoś stanął naprzeciw nas, kto reprezentowałby tę moc. Nie mogła/nie chciała zidentyfikować kogo mogłaby reprezentować, co było w porządku.
Poprosiłem ją więc by wyraziła stwierdzenie do mocy. Powiedziała 'posłucham cię, jeśli będzie to dla mnie użyteczne i pozwolę sobie poczuć wsparcie'.
Było to stwierdzenie dyferencjacji i integracji.
Mogła sobie pozwolić na czucie, na przyjęcie wsparcia, wejście w relację, być zauważoną w tym miejscu i mieć poczucie wyboru.
Praca była żmudna i wymagała ode mnie ciągłego respektowania jej granic, nie zaprzęgania zbyt wielu detali, nawet tego, co czuła... nie poddałem się jednak. Zazwyczaj ludzie regują na kogoś, kto ustala tego rodzaju granice prywatności - albo poprzez wycofanie się, albo wyłączenie się z rozmowy lub też przez przytłoczenie tej osoby zainteresowanie lub nawet serdecznością. To, co jest potrzebne, to neutralna prezencja, z odpowiednią ilością ciepła, jednak nie zbyt wiele; z odpowiednim zainteresowaniem, jednak nie zbyt wielkim - nazywamy to dostrojeniem (attunement) i jest to kluczowa relacyjna.

Monday 17 November 2014

Case #35 - Złość na byłego

Marion wzniosła problem podzielenia opieki rodzicielskiej z jej byłym mężem. Stało się jasne, że nie jest to konkretny powód zmartwień. Co było bardziej znaczące to to, że czuła dyskomfort i miała poczucie niedokończonego biznesu z nim.
Zanim weszliśmy w szczegóły powiedziałem - moje doświadczenie, kiedy na Ciebie patrzę jest takie, że przeszywasz mnie swoim wzrokiem. Miało to na mnie całkiem silny wpływ. To, co mam wspólnego z Twoim mężem jesto to, że również jestem mężczyzną i wyobrażam sobie, że część tej energii, którą żywisz wobec niego, może być obecna i tutaj, ze mną.
Spytałem jaki jest jej problem, odpowiedziała, że złość.
Spytałem ją czym się tak złościła. Zaczęła opowiadać mi bardzo długą historię o okolicznościach... po pewnym czasie spytałem ponownie: dobrze więc, ale o co konkretnie się złościsz. Ponownie zaczęła opowiadać dalszą część długiej historii.
Musiałem spytać ją kilka razy zanim udzieliła mu jasnej odpowiedzi, krótko i zwięźle chodziło o to, że czuła złość dlatego, że czuła się zdradzona przez jej byłego męża, ponieważ przestał wspierać ją finansowo, a zamiast tego łożył pieniądze na biznes, który prowadził. Była również zła dlatego, że okłamał ją i jej rodziców (z którymi żyli) w tej sprawie.
Powiedziałem, tak, wyglądasz na złą, widzę to w Twoich oczach. Co teraz czujesz?
Zaczęła mówić mi o rzeczach, które były bardziej jej wartościowaniem, osądami i opiniami, niż jej uczuciami.
Powiedziała: 'odgryzam się swoim uczuciom'
Poprosiłem ją więc, by wyobraziła sobie, że jestem jej byłym mężem i by mi się 'odgryzła'. Zaczęła wyjaśniać, że za bardzo się obwiniała w tej sytuacji.
Skupiłem się więc ponownie na nie i poprosiłem ją, by powiedziała mi coś bezpośrednio, zaczynając od słów 'jestem zła....'
W końcu zaczęła wyrażać swoje emocje, bezpośrenio, mówiąc o rzeczach, na które była zła.
Przyznałem rację jej uczuciom i zgodziłem się, że widzę i słyszę jej złość... a potem, że widzę to zamienione we łzy - tak, że widziałbym również jej ból.
Nie przestawałem jej zachęcać do tego bezpośredniej ekspresji, ciągle zmieniała swój stan pomiędzy złością a łzami. Gdy czuła się słuchana, poczuła się pewniej w wyrażaniu siebie bezpośrednio. Było również wiele ciszy, pełnej jej uczuć i moich prostych wyrazów zrozumienia.
Na koniec czuła się dużo lżej i pozbyła się mnóstwa bólu i wściekłości, które nosiła w sobie od rozwodu.
By ten proces się udał, musiałem być wytrwały, skupiając jej świadomość, sprowadzając jej doświadczenie do uczestnictwa w eksperymencie, odcinając się od jej skłonności do opowiadania historii, które były jej sposobem na unikanie głębszych emocji. Zapewniłem jej relacyjny pojemnik na złość i zachęciłem ją do wyrażania siebie...zajęło nieco czasu zanim czuła się na tyle bezpiecznie, by to zrobić. Odpuściłem również jej skłonność do unikania; prosząc ją zamiast tego, by trzymała się swojego własnego doświadczenia.
W odpowiedzi dałem jej zrozumienie, którego tak bardzo potrzebowała - bycia zauważoną i usłyszaną. Nie byłem jej byłym mężem, jednak energia między nami była wystarczająco silna, by czuła się usatysfakcjonowana wyrażaniem emocji w stosunku do mnie. Moje połączenie na początku, w którym stwierdziłem, że również jestem mężczyzną było wystarczające, by pobudzić siłę jej emocji, a moja chłonność była na tyle prawdziwa, by poczuła, że to nie tylko 'aktorstwo'.
Co warte zauważenia, nie wrzeszczała, nie wyła, nie rzucała poduszkami, nie podniosła nawet głosu. Złość przeniosła się na relację i poprzez posiadanie, niekoniecznie przez dramatyczne terapeutyczne techniki.

Monday 10 November 2014

Case #34 - Kontakt i autentyczność

Nathan był dobrze zbudowanym mężczyzną, rozważnym, o jasnej i zdecydowanej prezencji.
Jego problemem była autentyczność. Nie czuł się autentyczny wobec innych.
Praktycznie nigdy się nie spierał czy kłócił. Był współpracujący zarówno w domu, jak i w pracy.
Jego rodzinna historia była o przemocy pomiędzy jego starszym bratem a siostrą. Podczas gdy on zajmował w rodzinie pozycję 'dobrego chłopca'. Były dwie sytuacje, które wywarły na niego wpływ, gdy był dzieckiem. Pierwsza, w której był bardzo zły na jego starszego brata i rzucił w niego przedmiotem, który nieomal wybił mu oko. Druga zdarzyła się, kiedy uderzył chłopca w szkole, który uporczywie przychodził do jego domu i drapał go po twarzy.
Od tego czasu był opanowany i nikogo by nie uderzył.
Zaskoczył mnie, mówiąc, że nie jest zbyt pewny siebie. Byłem zaskoczony dlatego, że był zdecydowanie postawnym mężczyzną.
Powiedział, że ostro osądza innych i że przeważnie zachowuje to dla siebie.
Zaproponowałem mu więc proces autentyzacji, który na początku przeprowadziłem z nim.
Istniały trzy składowe - to, co myślał, to, co czuł i to, czego pragnął od innych.
Zrobiłem to z nim, a on ze mną. Przyszło mu to z łatwością.
Zdefiniowałem to, jako autentyczne spotkanie. Kontynuując, prowadzi ono do autentycznego dialogu, a dalej zaś do autentycznej relacji.
Potem zachęciłem go, by zrobił to samo z trzema innymi osobami w grupie. Z pierwszą poszło gładko. Drugą była kobieta, która udzielała mu całkiem skomplikowanych odpowiedzi. Zgubił się, więc powiedziałem mu, by odpowiedział stwierdzeniem o jego uczuciach. Dałem mu formułę, która sprawdza się szczególnie w stosunku do kobiet: po początkowym stwierdzeniu autentycznego spotkania, miał wyrazić trzy stwierdzenia o uczuciach za każde stwierdzenie myślowe.
Potem przećwiczył to z jedną osobą.
Spytałem go, co o tym sądzi; powiedział, że to łatwe.
Pokazało mi to, że jedyne, czego potrzebował, to małe wskazówki, kilka podpowiedzi i wsparcia w ćwiczeniach.
Jako mężczyzna lubił otrzymywać jasne wytyczne. Jako ktoś z ukrytą siłą, potrzebował jedynie sposobu na jej wyzwolenie, w bezpiecznej postaci.
Czuł się pewny, że da sobie radę z kontynuowaniem ćwiczenia tego procesu.
Oczywiście mogliśmy pracować z jego sytuacją natury rodzinnej lub jego problemem unikania. Jednak to, co zrobiliśmy, było interwencją skupioną na teraźniejszości i przszłości i dało mu to natychmiastowe doświadczenie sukcesu. Było to szczególnie ważne z powodu jego chwiejnej pewności siebie. Zapewniło mu to również motor napędowy dla eksperymentalnego uczenia się, tak, że mógł kontynować samodzielne badanie procesu autentycznego kontaktu.

Monday 3 November 2014

Case #33 - Pełne i autentyczne ujawnienie

Problemem Jamiego było, że ciężko pracował cały tydzień, często podróżując do innych miast, wracając potem w piątek do domu. Będąc z dala, zawsze myśli o powrocie. Było dla niego ważnym, by kiedy wraca, czekała na niego żona i dziecko tak, by mógł mieć poczucie posiadania 'domu'.
Jednak jego żona była wysoko postawionym menedżerem działu HR i częściej jej w domu nie było, niż była. Pod presją była skłonna przyznać, że jej kariera również jest dla niej ważna, a jego uczucia to jego problem.
Był ze swoją żoną od wielu lat i od zawsze oboje byli zainteresowani rozwojem osobistym i astrologią. On określał siebie jako spod znaku raka, który oznacza emocje.
Ich związek był głęboki i pełen pasji, jednak często wpadali w konflikty, które on chciał zredukować, by poprawić ich związek.
To zapewniło mi kontekst do działania.
Spytałem go o coś, co jest równie ważne zarówno dla niego, jak i jego żony, a co chciałaby od niego otrzymać. Powiedział, że gdy wygłasza prezentację w pracy i dzieli się z nim, pragnie jego zrozumienia i pochwał.
Spytałem o drugą rzecz. Powiedział, że kiedy ona czyta książę (ogólne chodzi o rozwój osobisty), chce by z nią czytał i porozmawiał o tym.
Spytałem czy robi którąś z tych rzeczy. Powiedział, że do pewnego stopnia...ale nie tak, by sprawiało jej to satysfakcję.
Zaproponowałem więc, by najpierw wziął do siebie te dwie prośby i spełnił je obie, w pełni się do tego przykładając.
Kiedy to już zrobi, zasugerowałem, by powiedział jej w pełni, dokładnie i autentycznie, co dla niego znaczy, by była dla niego w domu w piątkową noc.
Zademonstrowałem mu o co mi chodzi na przykładzie z własnego życia:
-> Dorastając, urodziny były zawsze szczególnym wydarzeniem w naszym domu. Podczas gdy urodziny dla mojej żony nigdy nie było celebrowane; zdarzało się tak, że urodziny jej siostry były świętowane, ale nie jej własne.
W rezultacie nie wykazywała zbytniego entuzjazmu na wieść o urodzinach; lubiła, gdy jej obchodzone były bardzo prywatnie i skromnie.
Ja oczekiwałem szczególnego dnia, z wieloma rzeczami, które czyniły ten dzień naprawdę 'moim'. Zdarzały się sytuacje, w których nie zachowywała się w sposób, w jaki bym chciał i czułem się bardzo urażony; coś, co dla niej było naprawdę trudne do zrozumienia.
-
Zatem moim pełym, rozbudowanym i autentycznym stwierdzeniem było coś takiego:
Wiem, że urodziny powodują u Ciebie napięcie i nie masz najlepszych z nimi doświadczeń. Wiem też, że wiele razy bardzo się starałaś uczynić moje urodziny miłymi okazjami i jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Czułem też, że zdarzały się sytuacje, w których czuła się w złym miejscu, z różnych powodów, albo wkładałaś w to dodatkowy wysiłek lub więcej, niż powinnaś. Rozumiem, że jest to dla Ciebie związane z tym, jak bardzo czujesz, że możesz dać coś z siebie i że oczekujesz, że nie będzie to więcej, niż na Twoich urodzinach. Jednakże różnię się od Ciebie. Urodziny również są dla mnie nieco stresujące, ale w inny sposób. Ponieważ mam tradycję obchodzić je w bardzo szczególny sposób, podkreślam swoje oczekiwania i nadzieję na to, że będę w tym dniu na 'pierwszym miejscu'. I nawet jeśli Ty nie jesteś zbytnio w nastroju, mogłabyś, choć w tym jednym dniu, odsunąć to na bok tak, bym mógł poczuć się szczególnie traktowanym. Bardzo wiele by to dla mnie znaczyło, nawet więcej, wiedząc, że nie jest to dla Ciebie łatwe. Czuję się trochę niezręcznie, mówiąc Ci to, ponieważ to dla mnie waże i ponieważ to trudny dla Ciebie temat. Byłbym wdzięczny, gdybyś rozważyła to, o co proszę, możesz to przemyśleć i moglibyśmy o tym porozmawiać innym razem.
--
Dając Jamesowi przykład z mojego życia prywatnego, mógł zrozumieć, jak skonstruować kompletne, autentyczne i osobiste oświadczenie dla jego własnego problemu.
Gestalt jest o wnoszeniu głębi i autentyczności do relacji, o pogłębianiu kontaktu i zażyłości. To przykład jednego z możliwych sposobów, by to zrobić, gdy klient zna już więcej, niż tylko podstawy komunikacji.

Sunday 26 October 2014

Case #32 - Autentyczne środki

Diane miała dwa problemy. Pierwszym był jej pierwszy syn, dwunastolatek nie uczył się tak ciężko, jakby tego chciała.
Spytałem ją, żeby określiła w skali, jak dobrze mu szło, odpowiedziała, że 6 lub 7. Czy odrabiał zadania domowe? Tak. Jednak faktem jest, by dziecko trafiło do najlepszej szkoły, musi mieć najlepsze wyniki, więc istniała duża presja.
Po pierwsze, odpowiedziałem jej ze swojego punktu widzenia - o moich przekonaniach co do wychowywania dzieci w sposób zorientowany na rodzica, moich przekonaniach o wadze zbalansowanego życia dla dziecka i o tym, że nie zawsze ostatecznym celem powinny być naukowe osiągnięcia.
Było to ważne, bym wyjaśnił swoje stanowisko, przytoczyć jakąś granice różnorodności i odkryć gdzie i kiedy moja chęć wsparcia (i granice tego) mogły spotkać się z jej wymaganiami.
Miała problem, ponieważ czytała wiele książek o wychowaniu na ten temat i starała się stworzyć dla niego nieco przestrzeni, jednak martwiła się o jego przyszłość i nie wiedziała jak efektywnie go zmobilizować.
Moją propozycją było, by: usiadła z nim, na początku mówiąc mu, że o tym, co jest dla nie ważne w jego wychowaniu.
Potem mogłaby przedstawić mu obraz tego, jak to widzi - społeczność lub system szkolny, który jest bardzo konkurencyjny i który wymaga określonych ocen, by móc się do niego dostać. Przedstawiłaby kilka różnych instytucji, ich wymagania oraz plusy i minusy uczęszczania do nich.
Potem mogłaby wesprzeć go w decyzji o tym, jakie cele są dla niego ważne, gdzie chciałby pójść i co musiałby zrobić, by tak się stało.
W ten sposób mogłaby być zupełnie autentyczna, tym samym będąc dla niego wsparciem w znalezieniu jego miejsca. Jej chęć i potrzeba wspierania go mogłaby być skierowana w sposób, który wsparłby jego wybory, niż raczej wybierać za niego.
Jej drugim problemem był związek z jej mężem. Przychodził do domu, otwierał piwo, czytał gazetę, pisał bloga i zupełnie ignorował ją i dzieci.
Oczywiście była nieszczęśliwa z tego powodu, jednak nie potrafiła znaleźć sposoby na rozwiązanie tej sytuacji.
W pewnym sensie brał udział w życiu rodzinnym, planował rodzinne wyjścia, spędzał na nich czas z rodziną i często przygotowywał posiłki.
Nigdy nie był zbyt rozmowny, więc nie było to nic nowego.
Było dla mnie jasne, że narzekanie na niego, wymaganie od niego lub nawet sugerowanie, żeby nawiązała z nim autetyczną komunikację nie będzie efektywne.
Spytałem o jego bloga. Powiedziała, że był bardzo dobrze napisany, zabawny i że zamieszcza zdjęcia z bardzo interesującymi komentarzami pod nimi. Chciała, by umiał tak z nią rozmawiać.
Kierunek był dla mnie jasny. Nie mogła go zmienić, ale mogła do niego dołączyć. Spytałem, czy on ma ipada. Powiedziała, że mu go schowała.
Poinstruowałem ją, by natychmiast mu go oddała i kupiła sobie własny. Mogła porozumiewać się z nim, pisząc. Mogłaby odpowiadać mu na blogu (a on by jej odpisał), mogłaby wysyłać mu wiadomości, listy, czy krótkie teksty. Kiedy on siedziałby z gazetą, ona mogłaby wysyłać mu krótkie komentarze. Mogłaby też pisać listy, drukować je i wysyłać mu je lub zostawiać je pod jego poduszką.
W tym wypadku używałałem wszystkiego, co jest dostępne. Nie wpływało to na jej wewnątrzpsychiczną dynamikę i nie zgodziłem się z jej stwierdzeniem, że jest z nią coś nie tak, skoro on nie zwracał na nią uwagi. Zamiast tego zwróciłem uwagę na miejsce, w którym znalazłem odpowiednie środki i na to, jak kreatywnie mogłaby nawiązać z nim kontakt w sposób, który wykraczałby poza standardowe ramy ich związku.

Thursday 23 October 2014

Case #31 - Wymieniając seks na zażyłość

Louise stwierdziła, że pragnie więcej pasji w jej związku.
Jej mąż miał romans pięć lat temu. Trwał około roku. Przyzał się, padł przed nią na kolana, błagając o przebaczenie i zakończył go.
Od tego czasu rzeczy powoli ulegały poprawie, jednak wciąż istnieją pewne kwestie, które przerastają Louise.
Kiedy pierwszy raz wspomniał jej o romansie, odpowiedziała mu całkiem racjonalnie, pytając czy zamierza wziąć rozwód. Jej natychmiastowym sposobem na poradzenie sobie było oszacowanie sytuacji i stwierdzenie na czym stoi. Była to dobra strategia na przetrwanie.
Jednakże później poczuła mnóstwo smutku.
Ostatnio czuła również złość.
Jednak to nie to, z czym do mnie przyszła. Stwierdziła, że gdyby była naprawdę zła, on chciałby ją zostawić (z powodu swojej winy). Bała się więc, że by to zrobił, gdyby wyraziła to, jak się czuje.
Jednak zżerało ją to. I pomimo tego, że doświadcza dobrych rzeczy w jej związku, nie była w stanie w pełni ponownie się przed nim otworzyć, wliczając w to seksualny poziom - powstrzymywała się nieco. Spytałem jak często uprawiają seks - około cztery razy w miesiącu.
Spytałem jak dużo ze sobą rozmawiają - przeciętnie pół godziny dziennie.
Poprosiłem ją, by oceniła poziom swojej emocjonalnej inteligencji. Powiedziała, że na 3. Było dla mnie jasne, że biorąc pod uwagę te okoliczności, nie otrzyma ona od niego rodzaju posłuchu, jakiego od niego wymaga. Praca nad wyrażaniem jej uczuć też nie miała większego sensu; moglibyśmy wydobyć z niej nieco jej złości, jednak nie zwiększyłoby to poziomu jej intymności, ponieważ złość niczego więcej nie niesie. A bez rozmowy z jej mężem o tym, co się z nią dzieje, nie będzie można poprawić poziomu ich związku.
Gestalt nie pracuje z 'przebaczeniem', jednak pozwala ono podkreślić 'to, co jest'. Tutaj jednakże mieliśmy do wyboru szeroki wybór, z którego nie zdawała sobie sprawy.
Louise była nauczycielką i odnotowała, że zmieniła swoje nauczycielskie metody przez ostatnie lata, porzucają 'co się powinno, a czego nie', zauważając, że nastąpiła stopniowa i bardzo wyraźna zmiana w jej klasie. Równocześnie odbywała 'podróż, by odnaleźć siebie'.
Wiedziałem zatem, że posiada niezbędne materiały i na pewno pracowała nad swoim rozwojem.
Jednak nie miało to zbytniego wpływu na sytuację w jej związku.
Moim celem była praca nad problemem w jej związku, niż raczej wewnątrzpsychicznie z samą Louise czy nawet interpersonalnie ze mną.
Zaproponowałem więc zadanie domowe.
Umowa sprowadzała się właściwie do zasady: więcej seksu za więcej czułości.
Zaproponowałem, by powiedziała mężowi, że chcę uprawiać z nim więcej seksu i więcej bliskości. Jednak by to zrobić, potrzebuje więcej zażyłości.
Żeby to osiągnąć, musieli spędzać ze sobą pół godziny dziennie więcej, rozwijając zażyłość w ich związku. Zasugerowałem kilka rozwiązań - rozmawianie szczerze ze sobą o błahostkach; wspólne czytanie książek i dyskutowanie o nich; stworzenie przestrzeni do wysłuchania wzajemnych żali; lub też robienie rzeczy razem w tym czasie, co pozwoli im zwiększyć poczucie więzi i bliskości.
Zgodziłem się z nią, że to zupełnie niesprawiedliwe. W pewnym sensie bawiła się w nauczycielkę, organizując to i sprowadzając go do porządku tylko po to, by mogła bezpiecznie wyrazić mu jej złość. Nie było to fair, ponieważ w pewnym sensie odwalała robotę za nich dwojga.
Jednakże uzyska dzięki temu liczne inne korzyści i osiągnie również jej własne cele, czyli więcej namiętności w jej związku.
Rezultatem będzie to, że staną się sobie bliżsi, co jest lepsze, niż tylko jej osobista świadomość.
To podejście wykorzystało to, co nazywamy 'pracą nad związkiem dwojga ludzi z jedną osobą'. Znaczy to tyle, że zwracamy szczególną uwagę na związek podczas pracy z klientem. Raczej niż skupiać się tylko na nich samych, patrzymy jak możemy wzmocnić ich związki.
Wiele uczuć, tożsamości czy opowieści jest produktem związku. Jedyną zatem drogą, by coś zmienić jest znacząca zmiana w związku, niż raczej skupienie na doświadczeniu jednostki. Stosujemy tu podejście pola (field approach), pracując z całością raczej, niż z poszczególnymi częściami.
Brzmi to bardzo interesownie rozmawiać o wymianie seksu na zmianę zachowania - jednak ludzi i tak robią to w sposób nieświadomy. By posiąść to, co posiada inny, by wznieść to na piedestał w związku, a potem dopiero dać drugiej osobie możliwość wyboru. W tym sensie taka propozycja nie jeste manipulacyjna, a raczej szczera. I taka wymiania w tym kontekście jest czymś, co wzmocni związek.

Monday 20 October 2014

Case #30 - Dobry powód, by nie lubić seksu


Bridgit odnotowała 'mrożące' uczucie w jej krzyżu i okolicach krocza. Rozwiodła się pięć lat temu i do tej pory nie była w stanie stworzyć nowego związku.
Powiedziała, że została zraniona przez jej męża. Nigdy nie była wobec niego zbyt czuła seksualnie, nawet kiedy bardzo się o to starał na różne sposoby, a ich związek posiadał wiele zalet.
Spytałem w jaki dokładnie sposób ją skrzywdził, ale uznała, że trudno to jednoznacznie określić. Powiedziała, że była z nim blisko i w wyniku tego doświadczyła pewnej urazy.
Wyglądało jednak na to, że nie zrobił jej czegoś szczególnie krzywdzącego. Zatem strzały skierowane były gdzie indziej.
Potem odnotowała, że tak naprawdę nie ma tyle czucia w ciele, koniec kropka.
Wprowadziłem siebie i opowiedziałem jej o swoich dysocjacyjnych doświadczeniach, o tym, jak trudno być w pełni w swoim ciele.
Powiedziała, że podejrzewała, że powstrzymywało ją to byciem w pełni świadkiem tego, że jej brat był dotkliwie bity przez rodziców, kiedy miał 8-16 lat. Krótko po tym został porwany przez handlarzy ludźmi i minęło pięć lat, gdy był w stanie napisać list i zostać uratowanym. Jednak po tym zaczął włóczyć się po ulicach razem z żebrakami, kraść, trafił kilkukrotnie do więzienia, a nawet ją okradł, gdy próbowała mu pomóc.
15 lat temu zmarł jej ojciec, odnotowała fakt, że od tamtego czasu czuł się dobrze, był szczęśliwy i dąży do lepszego życia.
Pomimo tego Bridgit wciąż czuła mnóstwo bólu i poczucia winy dlatego, że nie potrafiła niczego zrobić w sprawie pobić.
Zauważyłem, że nigdy nie otrzymała żadnego wsparcia w tym czasie - nie miała nikogo, by móc porozmawiać, nikogo, kto by ją pocieszył.
Zaproponowałem, dlatego, że ból był wciąż niej obecny, że usiądę obok niej, obejmę ją ramieniem, by mogła poczuć wsparcie, którego wcześniej nigdy nie poczuła. By poczuć to uczucie, kiedy jestem z nią, tu i teraz.
Kiedy to zrobiłem, zaczęła z ogromnie głębokim bólem szlochać, łapać powietrze. Przytrzymałem ją w objęciach, odetchnąłem, pozostając bardzo obecnym, słuchając przeraźliwego bólu w jej płaczu.
Po pewnym czasie jej płacz ustał i stała się cicha i spokojna. Wypowiedziałem wyrazy zrozumienia.
Potem siadła i spojrzała na mnie. Powiedziała "teraz chcę Ci coś dać". Mogłem poczuć zmianę w niej i w mojej energii. Powiedziałem, że czuję to, czuję się cieplej. Odnotowała, że również czuje się cieplejsza, w całym ciele.
Spytałem ją, co chciała mi dać, jednak zmagała się przez chwilę z doborem słów.
Potem powiedziała: "chciałabym, by Twoje oczy, pocałowały moje". Mogłem poczuć jej otwartość, przepływ energii między nami. Powiedziałem, teraz jesteś w swoim ciele, gotowa na związek. Kiwnęła głową.
Nie wziąłem pod uwagę pierwszej figury, o której wspomniała (zmrożone uczucia), ani drugiej (ogólny brak uczuć w jej ciele). Odpowiedziałem w dialogu i czekałem aż wypłynie coś innego, co było jej niedokończoną sprawę ze sfery rodzinnej.
Doświadczenie takiej traumy pozostawiło w niej głęboką skazę i pomimo tego, że jej brał w końcu zdołał odbudować swoje życie, ona wciąż trzymała się bólu i poczucia winy. Nie mogła ruszyć z miejsca, dopóki naprawdę nie wejrzała w swój ból i nie była w pełni w tym wsparta.
Zapewnienie jej takiego doświadczenia spowodowaliśmy uruchomienie głeboko leczniczego doświadczenia, pozwalając jej spontanicznie porzuciła ból i poczucie winy, wróciła do swojego ciała i była w stanie przeżywać seksualne odczucia.

Tuesday 14 October 2014

Case #29 - Dorastająca mała złośnica

Cathy przyszła do mnie z problemem w związku z "urazą wobec ojca". Spytałem, dlaczego ma uraz, odpowiedziała, że wziął rozwód z jej matką, kiedy była w wieku czterech lat.
Zagłębiłem się w naturę jej pola. Było to dwadzieścia lat temu i od tego czasu widziała ojca tylko dziesięć razy. Niewiele o nim wiedziała.
Wierzyła, że jej matka była ofiarą - jej ojciec miał romans, a potem powtórnie się ożenił.
Cathy w dorosłym wieku nie wykazała żadnego zainteresowania, by się z nim skontaktować. Kiedy spytałem dlaczego, odpowiedziała, że poprzednio przyprowadził swoją córkę z jego drugiego małżeństa i Mary czuła się niesamowicie zazdrosna, widząc jak wiele uwagi poświęca jej przyrodniej siostrze.
Powiedziałem jej, że nie będziemy pracować nad problemem z rozwodem jej rodziców czy jej urazą z tego powodu (dlatego, że tak naprawdę nie były to naprawdę ważne dla niej problemy). Zamiast tego, wyraziłem chęć pracy z nią, jak osobą dorosłą i odkryć, co musi zrobić w teraźniejszości.
Była niechętna, jednak określiłem jasno moje granice.
Opowiedziałem jej historię o moim rozwodzie i rozmowie, którą przeprowadziłem z moją najstarszą córką, gdy dorosła, o tym, jak bardzo była w błędzie.
Powiedziałem jej, że chciałbym wesprzeć ją w odnalezieniu sposobu na rozmowy z jej ojcem, jednak by nie umieszczała się w roli bezradnej, osłabionej, w roli ofiary.
Odziedziczyła historie po jej matce, kolorując je odpowiednio. Jako dorosła miała do dyspozycji swoje wybory, które mogła ćwiczyć i dowiedzieć się bezpośrednio od ojca o jego wersji tej historii. Nie zrobiła tego jeszcze, więc planowałem skupić swoją uwagę na tym problemie w przyszłości, niż raczej próbować pogrzebać przeszłość.
Co więcej, kiedy o tym rozmawialiśmy, Mary miała głoś małej dziewczynki, lekko zmanierowany. Powiedziałem, że rozumiem i współczuję jej tego, że tak bardzo tęskniła za swoim ojcem, jednak od tego czasu wiele czasu upłynęło i żadna ilość terapii czy interakcji z nim nie przywróci jej tych straconych lat.
Musi pogodzić się z tą tragedią i spróbować się z tego pozbierać.
Było to bardzo trudne, jednak robiąc inaczej, utwierdziłaby się jeszcze bardziej w tej bezradnej pozycji, pragnąć już do końca życia czegoś, co już dawno straciła.
Czasem poszerzona empatia może pomóc ludziom, jednak bywa, że potrzebują oni jasnej granicy i drogi, którą mogliby ruszyć naprzód, niż raczej ciągle patrzeć w przeszłość. W jej 'ja' jako małej dziewczynki nie miała wyborów, nie miała możliwości, by wyjść im naprzeciw.
Stwierdziła,że kiedy widziała go jak mała dziewczynka, na pewno by go nie uderzyła. Pewnym jest jednak, że była zła i rozumiałem to. Jednak nie udało jej się znaleźć innej drogi, by nawiązać z nim kontakt i wciąż była zła w sposób właściwy małej dziewczynce.
Zaproponowałem więc eksperyment: zaczynając z pozycji jej pokoju, który określiła jako przyległy do pokoju jej matki i przechodzą przezeń prosto do pokoju jej ojca. Być może po to, by odbyć rozmowę lub tylko stanąć przed nim.
Było to dla niej niebywałym wyzwaniem, bardzo się bała. Zrobiłem wszystko, by dodać jej otuchy, ale dałem jej również możliwość wyboru. Wciąż przypominałem jej, że ma 24 lata. Poprosiłem ją, by porzuciła głos małej dziewczynki, by raczej wzmocniła się, niż osłabiła (przyznała, że miewa regularnie bóle pleców) i przeniosła się do miejsca dorosłości i wyboru.
W końcu zgodziła się na eksperyment. Posuwała się wolno krok za krokiem, potrzebując mnóstwo wsparcia, by nie upaść. Wreszcie dotarła od miejsca, w którym był ojciec i poprosiłem kogoś, by wszedł w rolę jej ojca.
Było dla niej niemożliwym odezwać się do niego. Spytałem ją zatem co czuła i by stworzyłem kilka zdań, których mogła użyć. Ułożyłem ich kilka tak, by miała szeroki wybór rzeczy. Potrzebowała większej zachęty, by ubrać to w słowa. Tak naprawdę to wydawała krótkie, ostro brzmiące dźwięki, które po rozpoznaniu, okazały się zawierać jej 'żal' odnośnie sytuacji z jej przyrodnią siostrą.
Chciała zadać mu kilka pytań, jednak powiedziałem, że może używać tylko stwierdzeń. Wyjaśniłem, że pytania mogą mieć manipulacyjny charakter i sprowadziłem ją do powodów, które ją do niego (ojca) kierowały.
W końcu przemówiła do niego, mówiąc mu, że jest zła, zraniona, ale również, że cieszy się, że go widzi. Mówiła głównie o jest zdenerwowaniu i lękach. Odpowiedź osoby, która grała jej ojca brzmiała, że również cieszy się na jej widok; nie spodziewała się tego.
Cały ten proces był dla niej bardzo trudny. Musiałem ciągle czynić go łatwiejszym, na przykład poprzez mówienie jej, że to tylko terapeutyczna grupa, że to nie jest jej prawdziwy ojciec czy matka i że przemieszcza się tylko po bambusowej podłodze, nic więcej. To zredukowało nieco jej emocjonalną walencyjność (emotional valence). Towarzyszyłem jej przy każdym kroku, wpierając i zachęcając ją do tego, by pozostała w swojej dorosłości.
Był to przykład na 'bezpieczną pomoc' w eksperymencie Gestalt, gdzie wkraczamy na terytorium normalnie zbyt trudne dla klienta, jednak robimy to przy odpowiednim wsparciu.
To pozwala osobie na nowe doświadczenie.
Jednakże taki eksperyment nie jest narzucony i klienci są zachęcani do tego, by nie robili z eksperymentu nowej 'powinności', lecz raczej, by wiedzieli go jako eksplorację świadomości i wyboru.

Sunday 5 October 2014

Case #28 -

Nancy poruszyła całą gamę problemów. Czuła, że istnieje przepaść pomiędzy byciem autentycznym a jej zachowaniem. Miała dziecko z pierwszego małżeństwa; w jej związku nie istniało zbyt wiele punktów wspólnych, rzadko żyli wspólnie.
Mówiła o jej drugim małżeństwie, przebyciu kilku aborcji, po których jej maż chciał kolejnego dziecka, którego ona nie chciała. Mówiła o byciu bardzo szczęśliwą z jej drugim mężem, czasem jednak ukrywając przed nim jej częstą obecność na różnych warsztatach. Mówiła o tym, że nie jest dostatecznie silna fizycznie i chciała to zmienić.
Zauważyłem, że jeden problem prowadzi do następnego i żaden nie wyglądał na trwały, pogłębiony, odpowiedni do skupienia. W istocie przyznała, że inni terapeuci mieli problemy z określeniem jej.
Spytałem, czego ode mnie oczekuje: 'bycia uratowaną' odpowiedziała. Wyjaśniłem jej, że jest część mnie, która byłaby zaszczycona ratowaniem jej, jednak to nie wydaje się być dobrym rozwiązaniem; zaś inna część mnie chciała ją wzmocnić, jednak to też nie wydaje się skutkować.
Na początku jej sesji zauważyłem jej spodnie - bardzo kolorowy i złożony wzór. Kilka razy zwracałem na nie uwagę. Zauważyłem również jej usta - miała wiele min, często ruszała częścią jej wargi lub obnażała zęby w szczególny sposób.
Wspomniałem jej o obu tych rzeczach. Nie miała świadomości o jej ustach i nie była zainteresowana jej spodniami.
Po dłuższej dyskusji, wróciłem do jej spodni i zasugerowałem, że zbadamy czy mogą pomóc nam w znalezieniu problemu, nad którym moglibyśmy popracować.
Spytałem, którą ich część naprawdę lubi. Wskazała mi mały kawałek wokół jej kostki i pokazała trzy różne kolory, opisując je jako ciepłe i zimny tony.
Poprosiłem ją, by 'była' każdym z tych kolorów i opisała siebie, będąc nimi. Mówila o ciepłej, słonecznej, entuzjastycznej i lśniącej siebie. Potem o poważniej, refleksyjnej siebie, która lubi być sama. Potem zaś o chłodnej, kalkulującej, racjonalnej siebie.
Powiedziałem jej o mojej opinii na temat każdego z kolorów. Kiedy doszedłem do ostatniego, natychmiast zareagowała, prewencyjnie stwierdzając, że ta część nie jest w porządku i zaczęła się obwiniać.
Wyjaśniłem, że za dużo od siebie wymaga, uważając tę część za złą. Spytałem skąd ona pochodzi - od jej matki. Ułożyliśmy więc miejsce dla jej matki, pomówiła z nią, wyznaczając kontakt, ale również wyznaczając jej granice wokół tego, co powinna.
Potem pojawiła się jej poprzednia teściowa, która pod pewnymi względami była 'idealna', jednak miała w sobie jeszcze więcej 'powinności'. Poprosiłem ją, by umiejscowiła swoją teściową w naszej rozmowie i ponownie zaczęła nawiązywać z nią kontakt, lecz również narzucając jej granice.
Za każdym razem wracałem do jej chłodnej/kalkulacyjnej części, próbując sprawić, by ją zaakceptowała. Za każdym razem, gdy próbowała ją odrzucić, pytałem ją czy chce, żeby jej 'powinności' nią rządziły, na co odpowiadała 'nie'.
W końcu była w stanie mnie słuchać, ponieważ opowiedziałem jej o swoim kalkulacyjnym 'ja'. Powiedziałem jej, że gdybym funkcjonował w biznesowym trybie lub gdy czułbym się bardzo uziemiony, mógłbym czuć się komfortowo z tą jej częścią. Lub gdybym był w moim kalkulacyjnym trybie, też byłoby to dla mnie w porządku. Jednak gdybym czuł się wrażliwy lub potrzebujący, mogłbym poczuć się przez to skrzywdzony.
Była w stanie słuchać mnie bez prostestowania i wziąć to pod rozwagę. Powiedziała 'ale właśnie tę część chcę zmienić, ponieważ może ona krzydzić ludzi'. Odpowiedziałem 'jestem bardziej zainteresowany tym, byś przyjęła do wiadomości, że to właściwie część Ciebie i gdy to robisz - wtedy czuje się bezpiecznie z Tobą".
Zrozumiała, że nie chodzi o to, by pozbyć się tej część czy nawet nie chodzi o jej zmianę, lecz tylko o zaakceptowanie jej istnienia.
W tej sesji bardzo trudno było zacząć. Za każdym razem, gdy zaczynaliśmy z czymś oczywistym, znikało nam z oczu. Jest to właściwie warte uwagi - jej zmiany skupienia. Zdecydowalem się nie skupiać się na tym, jako że nie było między nami za dużo pola do manewru. Zagrałem nieco rolę 'ratownika', jednak zdecydowałem się nie iść dalej tą drogą, ponieważ - ponownie - nie utrzymalibyśmy tego zbyt długo.
Zatem bardziej, niż kontynować zabawę w 'kotka i myszkę' z szukaniem jasnego tematu, zwróciłem się do tego, co było dla mnie zauważalne - jej spodni. Fakt, że nie przywiązywała do nich uwagi świadczył o tym, że mogliśmy znaleźć w nich coś, co się pojawiło, pomimo jej oporu w działaniu na figurach. Od razu jasno określiła trzy ważne część jej samej.
Zbadałem je w relacji - moją odpowiedzią na każdą z nich.
Wypłynął jej opór co do trzeciej części, było to zatem jasnym punktem, nad którym potrzebna była praca: zmierzyć się z jej 'powinnościami' i z ich źródłem.
Efektem tego wszystkiego, było to, czego szukamy w procesie Gestalt: integracja.

Tuesday 30 September 2014

Case #27 - Prawość moralna

John prowadził małą firmę. Jego zmartwieniem było to, że jest bardzo moralnie prawym człowiekiem. Na rynku, w którym 'wszystko jakoś idzie', miał żelazne zasady, których się trzymał. Taki sam był wobec rodziny - brał na poważnie swoje obowiązki, szanował swoich rodziców, hołdował tradycjom.
Czuł się jednak tym bardzo obarczony i zaczął zastanawiać się, czy aby na pewno jego moralna prawość była czymś dobrym, czy też w istocie jego biznes nie mógłby upaść, ponieważ on nie był skłonny wdrażać nieuczciwych zagrań jego konkurencji (jak szpiegostwo przemysłowe).
Na początku zacząłem szukać jego silnych stron jego stylu bycia, jednak nie ruszyło go to zbytnio. Martwił się tym, że w realnym świecie mu to nie służy, jednak z drugiej strony chciał pozostać przy swoim sztywnym kręgosłupie moralnym.
Poprosiłem go, by odnalazł dwa bieguny - postać historyczną, która reprezentowałaby moralnie prawego człowieka, a potem kogoś, kto reprezenowałby postać, która 'stosuje wszelkie dozwolone chwyty'.
Wybrał dwie, poprosiłem go, by wcielił się w obie role i odegrał dialog między nimi. Było to dla niego bardzo trudne, chciał za wszelką cenę wyjść z tej roli. Spytał 'czy nie mógłbym po prostu pogodzić obie'? Jednak integracja nie przychodzi tak łatwo...
Kiedy był w roli prawowitej osoby, powiedział, że podąża odwieczną ścieżką prawowitego Chińczyka, podczas gdy druga rola godziła obie te wartości.
Było więc jasne - stopień ważności w szanowaniu tradycji, głębokiej etyki chińskiej kultury.
Zasugerowałem więc, by wyszedł z obu tych ról, usiał w fotelu i pomówił do każdej ze stron. Uznał tradycję, a potem uznał również, że mógłby nauczyć się czegoś wartościowego z tej drugiej strony.
Był to dla niego bardzo ważny krok.
Zasugerowałem, że znajdował się on w pozycji Cesarza, mającego dwóch doradców zamiast jednego i koniec końców - przystał na to.
Poczuł się znacznie lepiej, słysząc to i był w stanie docenić wartość 'nowego' doradcy.
Wspominał o tym, że w jego życiu istniała przestrzeć, w której brał rzeczy zbyt poważnie do tego stopnia, że nigdy nie miał przerwy.
Zidentyfikowaliśmy kolejnych dwóch doradców, jeden, który przypominał o jego obowiązkach, drugi, który był bardziej zuchwały, niedopowiedzialny i nastawiony na zabawę.
Ponownie, poczuł ulgę, mając dwóch doradców, był również w stanie podjąć ostateczną decyzję. Poprosiłem go, by zidentyfikował prawdziwą osobę, która byłaby w roli, nastawioną na zabawę, wspomniał o swoim kuzynie. Poprzednio widział go w negatywnym świetle, lecz teraz dostrzegł w nim coś dobrego i uznał, że mógłby spędzić z nim nieco czasu.
Użyliśmy gestaltowskiego zwrócenia w stronę biegunów, które pozwala na dostrzeżenie, że zawsze dla jednej wartości istnieje również przeciwna. Zbytnie przywiązanie do jednej ze stron prowadzi do rozdzielenia. Proces Gestalt zorientowany jest na integrację, która musi odbyć się poprzez rzeczywisty proces, będąc w pełnym kontakcie z obiema stronami, niż raczej samym rozumowym poznaniu.
John nie zdawał się nie podlegać zwyczajowej formie eksperymentu (bezpośredniemu dialogowi), więc zawsze chcemy być płynni w przekształcaniu eksperymentu, w odpowiedzi na potrzeby klienta.

Saturday 27 September 2014

Case #26 - Dawanie i przyjmowanie

Tracy kochała podróżować, samotnie. Lubiła być niezależną kobietą. Wracała do domu co kilka tygodni na kilka dni, odpowiadało to jej. Miała swoje mieszkanie w mieście. Powiedziała, że pasowało do jej męża, ponieważ ona miała wysokie starndardy i na pewno byłoby w nim wiele kłótni.
Czuła, że jej życie jest wyłącznie jej własnością, a teraz, gdy jej syn jest w pełni dorosły, nie chciała brać na siebie żadnych rodzinnych obowiązków. Cieszyła się jej stylem życia i jej pracą.
Jednakże zaniepokoiła się tym, że zaczęła wpadać w panikę, gdy była w domu, po krótkim czasie.
Badając głębiej, spytałem o jej rodziców. Miała dużą ilość wolności, kiedy dorastała - jej matka była zajęta dużą ilością dzieci, jej ojciec dawał jej wiele przywilejów, traktując ją trochę 'jak chłopca', dlatego był też do niej bardzo przywiązany. Jednakże kiedy uzyskiwała uwagę, było to często na zasadzie wywierania presji lub bycia dobrym dzieckiem. Sednem sprawy była sytuacja w której istniało albo-albo. Albo zwracano na nią uwagę, albo miała wolność, nie było innej opcji.
Potem, zaproponowałem eksperyment, w którym zbadalibyśmy, jak to jest z jej mężem.
Stanęliśmy naprzeciw siebe. Podwinięte ręce, reprezentują prośbę o uwagę. Ręce opuszczone reprezentujące wolność.
Od razu zaczęła się denerwować. Powiedziała, że nie chce znajdować się w pozycji pragnienia uwagi, była to dla niej zbyt wielka presji, czuła, że panikuje.
Spytałem jak często, za jej zgodą, chciała być w tej pozycji, oczywiście z jej mężem. Powiedziała, że chciała więcej wolności, nawet jeśli ją miała. Spytałem jak wiele, bez poczucia obowiązku. Odpowiedziała - dwa razy do roku na kilka dni wrócić do domu, a resztę czasu spędzać samotnie.
Nie był to mój model relacji, jednak byłem skłonny go zaakceptować jako jej.
Wychodząc od tego, kontynowaliśmy. Chciała być w pozycji chcącej uwagi bardzo krótko, po której zaraz przechodziła do pozycji chcącej wolności. Czuła się bardzo niekomfortowo w pozycji chcącej uwagi wobec niego.
Odwróciłem więc sytuację. Odegrałem jej męża, ułożyłem ręce w pozycji chcącej uwagi. Od razu zaczęła się bronić, bardzo mocno.
Miała do czynienia z dużą ilością rozgoryczenia. Czuła, że kiedy z nim była, on zawsze czegoś od niej chciał, że ona zawsze dawała i nigdy nie otrzymywała niczego w zamian. Jej złość więc narastała i cykl stał się jasny. Odtrącała, on stawał się chciwy, odpychała jeszcze bardziej, itd.
Zasugerowałem, że dodamy nową pozycję rąk: dającą. Jasnym było, że nie miała już czego dawać. Jednak użyłem pozycji dającej, jako jej mąż i poprosiłem ją, by była w pozycji chcącej uwagi/odbierającej.
To również przyniosło wiele 'żalu' z jej strony. Czuła, że tak naprawdę nigdy nie odebrała niczego od niego i że zbyt wiele lat tylko dawała i dawała.
Pomimo tego, poprosiłem ją, by przeniosła się do teraźniejszości i po prostu pozwoliła sobie doświadczyć sytuacji, w której ktoś jej coś daje, już po tym, gdy wyrazi swoje rozgoryczenie. Zgodziła się i była dogłębnie poruszona odbieraniem. Jednak po chwili poczuła się niekomfortowo - koszt odbierania był taki, że czuła ponownie potrzebę dawania, której się bała.
Ukazał się zatem głębszy aspekt cyklu.
Zasugerowałem zamianę. Ja jej dam, a ona odbierze, potem kiedy tylko poczuje się niekomfortowo, zamienimy się miejscami. Będzie mogła dać w zamian, będzie miała możliwość 'spłaty długu' (a ja jego odbioru), jednak tylko do momentu, kiedy będzie czuła się z tym komfortowo.
Jej rytm okazał się być całkiem szybki, tylko kilka sekund w każdej z pozycji.Jednak czuła się z tym bardzo komfortowo i nie czuła, byśmy byli za długo w którejś z pozycji.
Doświadczenieto było dla niej dogłębnie odkrywcze, zapewniło jej doświadczenie, którego od dawna pragnęła, ale które kompletnie porzuciła.
Znaczeniem nie było to, że było to 'rozwiązanie' czy 'lekarstwo', ale świadomość eksploracji, która pociągnęła za sobą dużo głębszą świadomość jej samej, jej  kontekstu, jej udziału w cyklach i zapewniło jej również nowe doświadczenie.
Takie nowe doświadczenia, które pojawiają się w Gestalt nie są 'rozwiązaniami', poszerzają one raczej świat danej osoby, mogą zapewnić nowe punkty odniesienia. Zapewnia to też uzdrawiające doświadczenie, kiedy coś wcześniej nie było dostępne.
Proces ten zaczął sę od zbadania kontekstu pola. Kiedy stał się jasny, przeszliśmy do eksperymentu tu i teraz. By to zrobić, musiała poczuć, że nie jest rządzona przez żadne 'powinnaś', tylko poddać się swojemu rytmowi.
Używając siebie jako uczestnika znaczyło tyle, że mogłem dostroić się do tego, gdzie jest, czego pragnie i zdobyć bezpośrednie doświadczenie wglądu w jej system.
Mogłem również reagować na nowe sposoby. Zmodyfikowałem eksperyment, by zawierał trzeci gest 'dawania', któregi wyraźnie brakowało, a który był najważniejszym składnikiem. To również pozwoliło jej na doświadczenie brania, bez większych kosztów.

Monday 22 September 2014

Case #25 - 10,000 strzał

Mary rozwodziła jest dwukrotnie, a teraz żyje ponownie ze swym poprzednim mężem, ojciem jej syna.
Spytałem o jej podróż.
Oboje prowadzili razem biznes, jednak nie zgadzali się co do podejścia. Po pewnym czasie on zaczął być agresywny wobec niej. Ciągło się to przez okres kilku lat.
Po tym zarządał od niej rozwodu i uparcie starał się o związek z jedną z pracownic, która dla niego pracowała.
Po odrzuceniu przez ową kobietę, poprosił Mary o ponowny ślub, na który się zgodziła.
Zaczął ją ponownie bić.
Ostatecznie, po paru latach, skończyła się jej cierpliwość i wzięła z nim rozwód.
Po kilku latach zaczęli znowu żyć razem, tym razem bez przemocy i teraz określa ich związek, jako 'satysfakcjonujący', nie jest w nim nieszczęśliwa.
Pomimo tego, czuła oczywiście wzbierający w niej ból.
Spytałem ją jak przetrwała; pamiętała co jej własna matka i babka musiały przeżyć (nie przemoc).
Spytałem ją co czuła. Odpowiedziała, że czuła się, jak gdyby '10,000 strzał tkwiło w jej sercu'.
Stwierdziłem, że raczej wstrzymuje swój ból, niż przekazuje go innym, jednak wyraziłem my moje zaniepokojenie tym, jak to na nią wpływa.
Spytałem czym było dla niej rozmawianie ze mną, z mężczyzną - powiedziała, że czuje się bezpiecznie.
Powiedziałem jej, że to mężczyzna umieścił te strzały w jej sercu, więc jako mężczyzna chciałem pomóc je usunąć.
Zaproponowałem, że podejdę do niej i bardzo powoli, z jej zupełnym przyzwoleniem przy każdym kroku, wyciągnę każdą strzałę.
Zrobiłem to, kładąc 'strzały' na ziemi i stwierdziłem fakt, jak bardzo musiała być zraniona.
Sprawdziłem jak się czuje: stwierdziła bolesne uczucia, ale była również dogłębnie poruszona i poczuła lekką ulgę.
Powtórzyłem więc ten proces dwukrotnie, za każdym razem uznając odmienny aspekt jej doświadczenia.
Poczuła lekką ulgę, ale również odrętwienie w jej dłoniach. Był to wskaźnik, że zrobiła już wystarczająco dużo.
W końcu zaproponowałem rytuał z trzema strzałami, który powinniśmy wykonać i zasugerowałem kilka rozwiązań. Wybrała rytuał pogrzebania ich.
Opowiedziałem jej zatem opowieść o wymyślonej podróży, w którą oboje się udaliśmy, do lasu, grzebiąc strzały, wykazując zrozumienie i zostawiając je w ziemi.
Jej doświadczenie na samym końcu było o lekkości, byciu naprawdę dostrzeżonym i usłyszanym.
Poprosiłem ją, by odrobiła pracę domową, by powtarzała ten proces raz dziennie, w jej umyśle, z trzema kolejnymi strzałami, a potem z rytuałem pogrzebania ich.
W tym procesie na początku określiłem jej pole działania, by zrozumiała kontekst. Potem użyłem faktu bycia mężczyną, by stać się częścią uzdrawiającego procesu. Działałem powoli, sprawdzając jak reaguje na każdy krok, zapewniając jej mnogość wyboru.
Pracowałem na metaforze, którą mi dała, o strzałach, biorąc ją na poważnie i zaczynając proces uzdrawiania. Decydującym czynnikiem nie była ilość usuniętych strzał, ale fakt, że ruszyliśmy z miejsca, była to wyraźna różnica. Miała teraz sposób na to, jak radzić sobie ze sobą.
Eksperyment Gestalt zaprojektowany był bezpośrednio w oparciu o materiały i słowa, których ona dostarczyła i zadziałał głównie dlatego, że współnie wypracowaliśmy grunt do działania między nami.

Tuesday 9 September 2014

Case #24 - Porzucone niemowlę

Poświęciłem nieco czasu na początku sesji, by znaleźć nić porozumienia z Jane. Zauważyłem żółty/złoty top, który nosiła. Powiedziała, że lubi ogniste kolory, dają jej poczucie ciepła i pozwalają w walce ze smutkiem. Jane wyjaśniła mi jak bardzo lubi przebywać wśród ludzi, którzy są entuzjastyczni i pogodni; jeśli tacy nie są, Jane traci nimi zainteresowanie.
Spytałem ją o to, nad czym chciałaby popracować - wspomniała o pracy, ojcu i chłopaku. Poprosiłem by wybrała jeden problem, wybrała pracę.
Nie ma znaczenia, którą z osób wybierze, zawsze będziemy blisko problemu.
Spytałem co konkretnie jest problemem - stwierdziła, że jest egocentryczna i dąży do tego, co chce osiągnąć, bez względu na innych.
Zwróciłem uwagę na pozytywne aspekty takiej postawy w biznesie oraz na to, że rozumiem, że może to kolidować z innymi.
Później zdradziła mi, że pragnie uznania i to, że tak naprawdę była adoptowana. Jej prawdziwi rodzice porzucili ją pod mostem.
To dla mnie znacząco zmieniło sytuację. Poprzez ujawnienie tak znaczącej i trudnej kwestii dała mi do zrozumienia, jak bardzo mi ufa i powierzea coś bardzo osobistego, bardzo prywatnego. Raczej niż brać to za zwykłą, użyteczną informację o niej i umieścić ją w kontekście jej autocentryzmu, wziąłem to bardziej na serio, jako rzewny płacz o 'uznanie', o którym powiedziała, że go potrzebuje.
Potem zrozumiałem, że jej potrzebę ciepła.
Spytałem jej co czuła, jednak nie potrafiła niczego zidentyfikować. Z wyjątkiem jej nóg, które miała zimne, jednak to przez klimatyzację.
Zapytałem ją o uczucie chłodu w jej relacjach, wskazała na to, że to przeciwny biegun ciepła, którego w nich szukała.
Jednak nie marnowałem czasu na rozmowy o tym. Spytałem jej jak długo była pozostawiona pod mostem. Nie wiedziałem, więc kazałem jej zgadnąć. Myślała, że jeden dzień.
Oczywistym było, że mogła się w tym czasie przeziębić.
Zatem, uzyskując z jej pamięci traumatyczne przeżycie, chciałem upewnić się, że wydarzyło się coś innego. Spytałem ją mogę do niej podejść, a ona położyć swoją głowę na moich ramionach.
Powiedziała, że tak, tego pragnęła od dłuższego czasu.
Zrobiliśmy to więc, poprosiłem ją, by oddychała jakimkolwiek ciepłem. Zajęło to chwilę; przez jakiś czas nie potrafiła tego zrobić. Jednak po chwili zaczęła; jej oddech stał się bardzo szybki, jak u niemowląt. W końcu zwolnił; spytałem ją co czuła, powiedziała, że ciepło, ale jej stopy wciąż były zimne... Zakryłem je zatem szmatką i kontynuowaliśmy. Jej uszu dobiegły dźwięki z jej brzucha. Spytałem ją o powódu, powiedziała, że próbuje zrzucić wagę i testuje bardzo ciężką dietę.
Oczywiście była to oznaka głodu, głodu emocjonalnego ciepła. Poprosiłem ją, bym mógł położyć dłoń na jej brzuchu, a potem kazałem wziąć wdech ciepła w to miejsce.
Robiliśmy to przez dłuższą chwilę, po czym, dając jej ciepło, wycofałem się.
Powiedziała, że była na wielu warsztatach, jednak nigdy nie otrzymała odpowiedzi na jej problemy.
Proces Gestalt prowadzony był zarówno przez skupienie się na tu i teraz w relacji, ale także na kontekście zdarzenia, którego tutaj brakowało. Wszystko, o czym mówiła zeszło się w jedną całość - potrzeba uznania, pragnienie ciepła, głód i przejedzenie, jej instynkt samozachowawczy.
Zapewniłem jej więc uznanie na najbardziej pogłębionym poziomie, na jakim mogłe, praktycznie poza werbalnym, na poziomie dotyku; jako niemowlę komunikacja odczuwalna jest prawie wyłącznie na niewerbalnym, dotykowym poziomie.
Ułatwiająca praca w terapii może być użyteczna, jednak najgłębsze zmiany mogą przyjść tylko na drodze relacji. Bycie nastawionym na relacyjne potrzeby klienta jest kluczem, dopiero później znalezienie sposobu, by pogodzić te potrzeby skutkuje dogłębnym wpływem.

Friday 5 September 2014

Case #23 - Ojciec alkoholik

Mary miała "problemy z jej ojcem".
Na początku poświęciłem nieco czasu na nawiązanie z nią kontaktu. Powiedziałem, jak ją dotychczas doświadczyłem - jest entuzjastyczna, otwarta i ciepła w stosunku do mnie.
Spytałem o jej doświadczenie mnie. Czuła się zrelaksowana, uważa, że jestem przyjazny.
Dopytałem ją o różnice i podobieństwa między mną a jej ojcem.
Różnice: krytykuje to, ile pieniędzy wydaje; czasem zbyt dużo pije, Mary martwi się o to i mówi mu o tym.
Podobieństwa: wspiera ją i zachęca do działania.
Mówi o tym, że jej matka często się jej zwierza, narzeka na jej ojca i złorzeczy mu.
Poprosiłem ją, by odnalazła te uczucia w swoim ciele. Utkwienie w jej klatce piersiowej, ucisk w jej plecach i karku, lekkie skurcze w brzuchu. Poświęciliśmy nieco czasu na to, by wzięła kilka oddechów w te miejsca.
Potem wyobraziłem sobie, że jestem jej ojcem, pomyślałem, co mógł mówić.
Odgrywając jej ojca mówiłem:
- "Chcę byś się cofnęła; wybory w moim życiu należą wyłącznie do mnie; musisz zająć się własnym życiem".
- "Chciałbym, żebyś zrozumiała, że Twoja matka i ja robimy rzeczy po swojemu, proszę byś nie angażowała się w naszą relację."
- "Jeśli matka narzeka na mnie przy Tobie, chcę byś się wycofała i powiedziała jej, że nie chcesz tego słuchać."
Po każdym z tych stwierdzeń pytałem ją jak się czuje; mówiła, że czuła ulgę.
Na sam koniec poprosiłem ją, by oddychała pełniej w uczucia ulgi.
Chciała wnieść kolejną kwestię w związku z nim, jednak poprosiłem, by się zatrzymała i poczuła uczucie ulgi przez chwilę.
-
W tym procesie bezpośrednio przeniosłem się na relacyjny grunt, ponieważ wiedziałem, że problemem jest jej ojciec i chciałem zbadać sposoby, w których byłbym w podobnej pozycji. Dzięki temu mogłem łatwo zrozumieć jej problemy i to, kiedy ja również ich doświadczam.
Różnice i podobieństwa pomogły określić naszą relację i oddzielić jej ojca ode mnie, ale również zapewnić miejsce pojednania i wzajemności między nami.
Oczywistym jest, że system rodzinny usidla Mary, a to bardzo niezdrowe.
Zatem poprzez wyobrażenie sobie pozycji ojca, jestem w stanie dostarczyć jej jasną wiadomość, która na pewno na nią wpłynie. To na pewno lepsze, niż tkwić w skomplikowanej rodzinnej pozycji.
Ewidentnie mamy do czynienia z problemami z alkoholem, ale nie możemy poruszyć ich wszystkich od razu, a najpewniejszą rzeczą jest to, że powinna ona przestać próbować ratować jej ojca. Zatem, gdy usłyszy od niego wiadomość o egzystencjalnej odpowiedzialności, pomoże jej się to wycofać i skupić na jej własnych potrzebach.
Ulga była skutkiem podążania właściwą ścieżką. Wstępna analiza somatyczna utwierdziła mnie w przekonaniu, że znalazłem podstawy problemu i mogłem dzięki temu śledzić zachodzące zmiany.

Tuesday 2 September 2014

Case #22 - Wilk u drzwi

Matt był przedsiębiorcą z sukcesami. Spędził dużą część jego dorosłego życia, ucząc się o sobie, w trakcie kursów, czytając poradniki, budując swój pozytywny zryw.
Ostatnio rozwiedziony, jego życie nabierało nowego zwrotu, z nową relacją. Jego poprzednia żona była bardzo krytyczna, szczególnie jeśli chodzi o jego finanse i życie służbowe. Pomimo tego, że mu się powodziło i prowadził bardzo świadomy społecznie biznes, nie był bogaty. Zawsze atakowała go za brak tego, co ona nazywała finansowym sukcesem.
Przyszedł do mnie po tym, jak doświadczył ataku paniki w swoim miejscu pracy. Był 'sparaliżowany' przez prawie cały dzień.
Punktem zapalnym wydawała się rozmowa, którą odbył tamtego ranka z jego byłą żoną, która domagała się tego, by natychmiast porzucił swoje plany i pojechał odebrać ich syna, ponieważ jej samochód był w naprawie. Jak zwykle w jej relacjach z nim była dla niego ostra, obwiniała go i krytykowała.
Jednakże wiele innych sytuacji przytrafiło mu się ostatnimi czasy - stracił na dużym kontrakcie, wobec którego miał wielkie nadzieje; kilkoro klientów zalegało mu z płatnościami; wiele robił, wliczając w to pisanie książki, by zbudować swoją karierę, lecz wszystko to się nie opłaciło; jego poprzedni partner w biznesie pozwał go; i wreszcie spojrzał na swoje konto bankowe i ujrzał tam jedynie 100 dolarów.
Spytałem go jak się czuł, gdy mi to opowiadał. Za każdym razem odpowiadał, mówiąc o tym, co mu się wydawało, że jest nie tak, opisywał swoje różne historie...ale przerwałem mu i nakierowałem go na to, by powiedział o jego cielesnym doświadczeniu.
Powiedział, że poprzednio, podczas ataku paniki, jego całe ciało było jak w kaftanie bezpieczeństwa. Teraz czuł się wrażliwy, przestraszony, szczególnie w klatce piersiowej.
Poprosiłem go, by skupił się na tych uczuciach... dostrzegł ciepło i warstwę strachu. Powiedział, że to jak obcy najeźdźca.
Potem dał mi porównanie, jakie zwykł mu dawać jego ojciec - wilk u drzwi.
Zazwyczaj, gdy jego pewność siebie była wysoka, czuł się dobrze wychodząc naprzeciw wyzwaniom. Jednak teraz, kiedy cała jego pewność zniknęła, wilk byłby w stanie go dopaść.
Zasugerowałem, że będę jak ten wilk nie tylko u progu, ale stojąc nad nim.
Poprosiłem go, by wyobraził sobie wilka nad nim. Powiedział "Jego ślina kapie na mnie". Powiedziałem mu, by poczuł się przygwożdżony, wsłuchał się w dyszenie wilka i poczuł jego kapiącą ślinę na jego twarzy. Pointruowałem go, by oddychał głęboko, czuł strach, przechodzący przez całe jego ciało i by pozostał obecny. Powiedziałem mu, że poczuje ogromną dawkę energii w jego ciele i jeśli tylko poczuje, że uzbierało się jej za dużo, może w każdej chwili przerwać ten proces.
Zrobił to i całe jego ciało zaczęło trząść się w spazmach. Po jakimś czasie otworzył oczy i stwierdził, będąc zaskoczonym, że czuł bardzo wiele energii w swoim ciele.
Potem zachęciłem go, by wyobraził sobie, że jest wilkiem, stojącym nad Mattem, z kapiącą z pyska śliną. Poprosiłem go, by przemówił do Matta, przekazał mu jakieś wiadomości.
Po jakimś czasie otworzył oczy. Wszystkie jego żarówki zgasły. Powiedział "to w istocie mądry wilk".
Zdał sobie sprawę, że identyfikował siebie z owcą i z tej pozycji był słaby, nieasertywny, wrażliwy a jego pewność siebie niska. Wilk był jego częścią, której nie znał i nad którą nie panował, pełna siły, by przeciwstawiać się wyzwaniom, osobiście i zawodowo.
W tym procesie użyłem identyfikacji, w szczególności zaczynając od poszlak, płynących z jego doświadczenia cielesnego. Podążyłem za związkiem z 'bycia najechanym', ponieważ było to dla mnie jasne, że znaczy to coś więcej; było sparaliżowany strachem - bardzo bezpośrednie doświadczenia bycia zagrożonym.
Zatem postępując zgodnie z Gestalt, wkraczamy bezpośrednio w doświadczenie niebezpieczeństaw, ale z odpowiednim wsparciem. Potem przemieszczamy się w stronę drugiego bieguna - bycia niebezpiecznym, co prowadzi do uzdrowienia dwóch rozdzielonych części.

Wednesday 27 August 2014

Case #21 - Dzika kobieta

Cynthia jest w separacji z jej trzecim mężem. Byli razem przez dwadzieścia lat. Chciała popracować ze snem.
Poinstruowałem ją, by opowiedziała to w czasie teraźniejszym, słowo po słowie.
Powiedziała:
Zasypiam na łóżku. Przychodzi do mnie, przytula i całuje. Mówi mi, że właśnie kupił nowy dom, po okazyjnej cenie, z wielką szopą. Ma zupełnie nową sypialnię z osobną łazienką.
Wchodzimy do mojego domu i widzimy chłopca, który bierze duży kawałek drewna i rzuca nim w okno. Teraz wkracza John (mąż), dzwoni jego telefon, powiedział, że musi teraz porozmawiać na osobności, więc domyślam się, że ma nową dziewczynę.
Po tym poprosiłem ją, by odegrała kilka ról i opisała siebie w każdej z nich.
Na początku była Domem - powiedziała "Jestem nowy, lsniący, dobrej jakości, dużo lepszy od starego domu. Radosny, duży i przestronny."
Następnie John - "Jestem radosny, pragnę domu, cudem byłoby go kupić, jestem silny, mam cel".
Potem kawał drewna, który wpadł przez okno - "Jestem twardy, silny, potężny, stary dom nie ma wartości, chcę pokazać, że jest zepsuty, narobić dużo hałasu".
Potem chłopiec - miał trzynaście lat we śnie - "Jestem złośliwy, silny".
Potem nowa dziewczyna - "Jestem zaintereowana, ciekawska".
We wszystkim tym Cynthia potrzebowała nieco pomocy, ponieważ usilnie starała się interpretować co znaczy poszczególny z elementów. Jednak w Gestalt szukamy bezpośredniego doświadczenia, niż raczej wcześniej założonych sądów czy orzeczeń. Ciągle więc przekierowywałem ją na rozpoznanie każdego z elementów, nazwanie jej uczuć, niż raczej jej myśli.
Spytałem co najbardziej się wyróżniało - chłopiec. Pogodny, nie podobny do nikogo.
Potem więc odniosłem to do jej obecnego życia - co byłoby czymś, co jest do niczego nie podobne?
Cynthia rzekła - by spędzić całą noc przy dużym ognisku, imprezować na plaży w świetle księżyca, a potem spać na plaży.
Powiedziała, że chciałaby przyprowadzić Johna, ale "on nie lubi widzieć we mnie dzikiej kobiety... więc nauczyłam się studzić zapał... nie potrafi poradzić sobie z czymś, co byłoby dla niego inne, niż tego oczekuje".
Wyjaśniła, że starała się przekonać go przez wiele lat, by poszedł z nią na rock and rollową potańcówkę, jednak ostatecznie dała za wygraną.
Zasugerowałem, by przestała się powstrzymywać i po prostu poszła sama na kurs tańca.
Potem poprosiłem ją, by wyobraziła sobie, że mówi coś dzikiego do Johna, coś, co byłoby do niczego innego nie podobne. Ja odegrałbym rolę Johna, a ona powiedziałaby mi to wprost.
- Powiedziałaby mu, że chciałaby, by oboje rzucili swoje prace, kupili jacht i popłynęli w morze, gdzie poniósłby ich prąd, ona by gotowała i mogliby razem pisać wiersze.
Potem poprosiłem ją, by powiedziała mu coś dobitniej, tym razem coś bardziej wymagającego.
-Powiedziała mu, że była zmęczona jego nadużywaniem narkotyków i była zła na to, że zmarnowała ostatnie lata, czekając na zmianę. Nie zamierzała przyjmować żadnych obietnic, tylko działania.
Udzieliłem jej w tym wsparcia - wyrażała się bardzo jasno, była stabilna i w mojej nie-defensywnej pozycji jako John (coś, co zazwyczaj uważał za trudne)powiedziałem, że bardzo doceniam jej bezpośredniość.
Zachęciłem ją do tego, by była jeszcze silniejsza, ostrzejsza i bardziej dzika.
Powiedziała kilka zdań o niej samej, o jej granicach.
Ponownie, udzieliłem jej wsparcia.
Poczuła się bardzo podbudowana.
W Gestalt projektujemy eksperymenty, by badać wznoszące się figury. Tutaj w jej śniemieliśmy do czynienia z wieloma figurami, ale pozostaliśmy przy tym, co miało dla niej najwięcej energii - robienie czegoś niespotykanego.
Tłumaczymy to jako bycie dzikim, silnym, stawianie kroków naprzód, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.
Uczestniczyłem w eksperymencie, grając jej partnera i dając jej wsparcie. To pomogło uczynić to bardziej realnym i stworzyć poczucie bezpieczeństwa w próbowaniu bycia w inny sposób.
Gestalt jest o próbowaniu czegoś nowego, ze wsparciem, skupianiem się na kluczowych kwestiach, które podnoszą świadomość - sny dają do nich dobry dostęp.

Friday 22 August 2014

Case #20 - Zastygła pokrywa

Jane była rozdrażniona przez udzielanie się w grupie. Przyszła cała się trzęsąc. Nie chciała rozmawiać o przyczynach, co było w porządku. Popracowaliśmy tylko z jej energią. Poprosiłem ją, by opisała jej doświadczenie. Powiedziała o byciu zastygniętą. Poprosiłem ją, by posłużyła się metaforą, by opisać to, jak się czuje. Powiedziała, że jak zastygła pokrywa. Poprosiłem ją o to, by wskazała miejsce w jej ciele, w którym to odczuwała - podbrzusze.
Poprosiłem ją, by mówiła, jak gdyby była pokrywą "Jestem zastygłą pokrywą". Zrobiła to i powiedziała potem o tym, jak zapieczętowała swoje "brzegi".
Poprosiłem ją zatem, by mówiła, jak gdyby była brzegami. "Jestem brzegiem" ...a potem opisała inne aspekty bycia brzegiem.
Poprosiłem ją, by położyła dłoń w miejscu, gdzie znajdowała się zastygła pokrywa, drugą dłonią zaś, gdzie znajdowały się brzegi (po zewnętrznej ich stronie). Potem, by wzięła głęboki wdech, skupiając się na tym miejscu. Pogłębiło to jej uczucia. Jej nogi zaczęły się trząść, więc pocieszyłem ją.
Czuła mnóstwo smutku, płakała. Nie potrafiła jednak niczego wyrazić.
Poprosiłem ją, by poruszała palcami u stóp. Było to dla niej trudne i zdołała to zrobić tylko jedną nogą. Potem, po chwili, wsparłem ją tak, by zdołała poruszać też palcami drugiej stopy.
Po tym zaczęła bekać, wiele razy. Powiedziała, że często jej się to zdarza.
Bekanie w somatycznym ujęciu to objaw wielkiej ulgi i początek drogi do lepszej ekspresji.
Pewnym jest, że czuła, że jej energia kierowała się ku górze, jednak nie były to jeszcze słowa. Zachęciłem ją do cielesnego uwolnienia i stopniowo była w stanie ubrać swoje emocje w słowa. Poprosiłem ją, by wypowiedziałą je bezpośrednio tak, jakby osoba, która ją skrzywdziła była tutaj.
Był to finał mnóstwa bólu, który cicho nosiła w sobie przez lata.
Przez poproszenie ją, by wyraziła uczucia poprzez metaforę (pokrywa, brzeg), mogliśmy bezpośrednio z nimi pracować. Przez poproszenie ją, by je posiadła, skupiliśmy jej uważność, która wcześniej była rozproszona i unikająca - to naturalne, że nikt nie chce czuć bólu.
Przez wsparcie jej w tym, by pozostała ze swą energią i uczuciami w jej ciele, pominęliśmy zupełnie proces jej myślenia, co pozwoliło na naturalny rozwój. Jeśli skupisz się na procesach, zachodzących w ciele, zawsze ta się stanie, ponieważ ciało zawsze kieruje się w stronę uzdrowienia.

Tuesday 19 August 2014

Case #19 - Atrakcyjność i granice

Dee była młodą kobietą, która opowiedziała mi o jej strachu. Spytałem czego się boi. Opowiedziała, że mężczyzn. Poprosiłem ją, by mi to wyjaśniła. Powiedziała, że chciałaby zwrócić męską uwagę, jednak bała się tego zrobić.
Zauważyłem, jako terapeuta i jako nauczyciel, że przecież również jestem mężczyzną. Odparła, że tak, ale nie myśli o mnie w ten sposób.
Moim celem było sprowadzenie tej kwestii do tu i teraz oraz do naszej relacji. Chciałem użyć siebie jako narzędzia w tym procesie sprowadzania większej uważności i rozwojowi doświadczenia relacji.
Odpowiedziałem zatem, że faktem jest, że jestem mężczyzną i byłoby użyteczne, gdyby zwróciła uwagę na to, czym to dla niej jest.
Powiedziała, że to przerażające. Spytałem dlaczego. Ponieważ mógłbym stwierdzić, że jest atrakcyjna.
Co w tym złego?
Ponieważ mogę się w niej zakochać i stworzyć trudną sytuację, której ona nie chce.
Zachęciłem ją zatem, by wypowiedziała to głośno, bezpośrednio: "Nie chcę byś się we mnie zakochał, nie jestem dostępna dla Ciebie".
Poczuła się znacznie lepiej, gdy jasno zadeklarowała swoje granice.
Przedstawiłem jej swoje doświadczenia. Powiedziałem - ja również nie chcę się w Tobie zakochać. Uważam Cię za atrakcyjną i ten fakt może istnieć w moich i Twoich granicach.
Potem odbyliśmy rozmowę, w której wypowiedziałem kilka stwierdzeń odnośnie tego, dlaczego uważam ją za atrakcyjną i czym to dla niej jest. Była u kresu jej problemu - pragnęła uwagi, lecz bała się jej.
Gdy zatem badała ten problem w bezpieczny sposób, miała dobre doświadczenia, potrafiła określić swoje granice i wyrazić je, potrafiła radzić sobie z uwagą bez zbytniego przejmowania się nią.
Czuła się zawstydzona w kilku miejscach podczas naszej dyskusji, więc zwracałem wtedy uwagę z powrotem na siebie, na moje doświadczenie. Podzieliłem się z nią uwagą, że też nie uważam całej tej rzeczy za coś bardzo łatwego - to coś, co chciałbym czasami wypchnąć poza moją uważność. Dobrze było być w stanie wzajemnie to zrozumieć i po prostu doświadczyć połączenia tego z obecną chwilą, bez lęku, że wymknie się to spod kontroli.
Było to dla niej pod wieloma względami nowe doświadczenie i dało jej pewność w ustalaniu granic, rozmawianiu na ten temat i być świadomą tego, co możemy nazwać erotycznym aspektem relacji międzyludzkich, bez komplikowania sytuacji.
Gestalt podkreśla wagę autentyczności, której używamy w procesie podnoszenia uważności, a którą przenosimy na pole relacji z drugą osobą.

Saturday 16 August 2014

Case #18 - Mini-wakacje

Trudy żyła z jej ciotką i wujem. Wuj uważał jej zainteresowanie psychologią za frywolne, naciskał na nią, by znalazła pracę, krytykował ją za to, że wydaje pieniądze na warsztaty takie, jak ten i powiedział jej, że powinna niedługo wyjść za mąż, mając dwadzieścia sześć lat.
Kiedy spytałem ją, co czuje w swoim ciele, odparła, że ból w jej ramionach.
Somatycznie, jest to połączone z nadmiernie rozwiniętym poczuciem odpowiedzialności.
Pewnym jest, że przejmowała się tym wszystkim zanadto. Znalezienie pracy, jakiej pracy, etc. Spytałem ją, co chciałaby robić - być terapeutką. Czuła jednak, że potrzebuje praktyki i więcej doświadczenia życiowego zanim będzie gotowa. Spytałem ją o to, kiedy będzie - "kiedy będę starsza" odrzekła.
W Gestalt zawsze skupiamy się na szczegółach, więc spytałem, jak bardzo? 80 lat, odpowiedziała.
Spytałem ją zatem jaki rodzaj pracy chciałaby wykonywać pomiędzy teraz a później. Uznała, że trudno jej o tym myśleć z powodu presji, jaką czuła.
Zachęciłem ją zatem, by "wzięła sobie wolne" od presji i pozwoliła sobie na małe wakacje na jedną minutę. By po prostu był tu i teraz ze mną. Zauważyłem w niej coś, co mi się spodobało. Poprosiłem ją, by zrobiła to samo.
To osadziło ją w tu i teraz, sprowadziło ją pełniej do relacji ze mną, zapewniło jej pozytywne rozpoznanie (zauważyła, że otrzymała ze strony rodziców żadnej zachęty, jedynie presję) i sprowadziło ją w jej własną sensoryczną uważność. Używamy tych osadzających procesów w Gestalt po to, by wyrwać ludzi z ich "historii" i schematów.
Zaproponowałem jej eksperyment Gestalt.
Rozluźniła się nieco, jednak przyszło jej to z trudem. Nie potrafiła sobie za bardzo pozwolić na "wakacje".
Sprawdziłem z nią zatem i doszliśmy do przyczyny, znalazłem bolące miejsce w jej ramionach i ucisnąłem je palcem. Nie była to wiadomość, bardziej sprowadzenie uwagi w miejsce ucisku, wyostrzenie jej uważności na to - była tak przyzwyczajona do bólu, że spychała go na dalszy plan.
Kiedy ja puściłem i ona była w stanie to zrobić.
Potem znów spróbowaliśmy z "wakacjami", po to, by móc przedyskutować jej sytuację z pracą bardziej w pełni.
Wracając do "wakacji", znów zaczęła czuć trudności.
Wyraziłem smutek z powodu, że tak trudne jest to dla niej i wyraziłem zaniepokojenie, że nie dożyje tak późnego wieku, jeśli będzie dalej żyć pod taką presją.
Skupiła swoją uważność na szerszej perspektywie, na konsekwencjach życia pod ciągłą presją. Dało jej to również spojrzenie na to, jak ten wyuczony wzorzec życia zaczyna negatywnie na nią wpływać, w sposób, którego naprawdę by nie chciała.
W Gestalt zawsze chodzi wyłącznie o wybór.

Monday 11 August 2014

Case #17 - Torując sobie drogę przez zmurszałe historie

Jake miał problemy ze zdrowiem psychicznym. Doświadczył wielu cierpień w swym życiu; często bywał w wielu klinikach; był poddany działaniu całej gamy leków i poddał się terapii, by spróbować poradzić sobie z tym, co wydawało mu się niemożliwe do osiągnięcia. Jego pewność siebie była niska, a w stosunku do ludzi był niepewny; był bardzo wstydliwy.
Odezwał się, chcąc opowiedzieć swoją historię o cierpieniu.
Od razu mu przerwałem. Stwierdziłem, że jest to zbyt stara historia, która tak naprawdę mu nie służy, przez nią pogrąża się jedynie w żalu, czuje się wszystkiemu winny i usprawiedliwia przyszłe cierpienia.
Powiedziałem mu, że dam mu wskazówki, jak rozróżnić to, co jest przyjemne, a to, co jest bolesne. Poprosiłem go, by rozejrzał się po pokoju i zidentyfikował, które osoby wywołują w nim uczucie przyjemności, gdy na nie patrzy, w skali od większej przyjemności do mniejszej.
Potem poprosiłem go, by wybrał osobę, w stosunku do której czuje się najlepiej. Wybrał jego terapeutę, który znajdował się w grupie. Poprosiłem go, by opisał co poczuł. Stwierdził, że czuł ciepło w jego klatce piersiowej. Poprosiłem go, by oddychał, skupiając się na tym miejscu. Wyraźnie się odprężył, jego twarz złagodniała.
Następnie poprosiłem go, by wybrał kolejną osobę, w stosunku do której czuje się komfortowo. Wybrał najmłodszego członka grupy. Ponownie poprosiłem go o to samo.
Jego doświadczeniem po całym działaniu był spokój i zadowolenie.
To doświadczenie przecięło wzdłuż jego historię o cierpieniu i pchnęło go do kontaktu z tym, co było ożywcze, w relacjach, w teraźniejszości.
Gestalt działa tu i teraz. Wejście w jakąś historię może być użyteczne, na przykład w celu zapewnienia kontekstu lub pogłębienia rozumienia. Jednak niektóre historie są świeże, konieczne by było opowiedziane i wysłuchane. Inne zaś są nieświeże, bez nowości i zmagające to, co już jest.
Wszystkie historie są zostają prędzej czy później sprowadzone do teraźniejszości, w której mamy wybór - to jest kluczowy cel Gestalt.

© Lifeworks 2012

Contact: admin@learngestalt.com

Who is this blog for?

These case examples are for therapists, students and those working in the helping professions. The purpose is to show how the Gestalt approach works in practice, linking theory with clinical challenges.

Because this is aimed at a professional audience, the blog is available by subscription. Please enter your email address to receive free blog updates every time a new entry is added.

Gestalt therapy sessions

For personal therapy with me: www.qualityonlinetherapy.com

Enter your email address:

Delivered by FeedBurner

© Lifeworks 2012

Contact: admin@learngestalt.com

w językach:

HOME

Informed Consent & Rates

PROFESSIONAL TRAINING

Gestalt Therapy Defined

PROFESSIONAL SERVICES

PAYMENTS

OTHER STUFF

Links

Book:Advice for Men about Women

BLOGS

• English

Bahasa

Čeština

Deutsch

Español

Français

Greek ελληνικά

Hindi हिंदी

Magyar

Melayu

Italiano

Korean한국의

Polski

Português

Română

Russian Русский

Serbian српски

Chinese 中文

Japanese 日本語

Arabic العربية

English Bahasa Čeština Deutsch Español Filipino Français ελληνικά हिंदी Magyar Melayu Italiano 한국의 Polski Português Română Русский српски 中文 日本語 العربية

If you are interested in following my travels/adventures in the course of my teaching work around the world, feel free to follow my Facebook Page!

Can you translate into Polish? I am looking for volunteers who would like to continue to make this translation available. Please contact me if you would like to contribute.

Interested in Gestalt Therapy training?

Contact us!

vinaysmile

This Gestalt therapy blog is translated into multiple languages. You are welcome to subscribe

logosm1

Links

Career Decision Coaching

Here

and here

Lifeworks

Gestalt training and much more

http://www.depth.net.au

For Men

Here is a dedicated site for my book Understanding the Woman in Your Life

http://www.manlovesawoman.com

The Unvirtues

A site dedicated to this novel approach to the dynamics of self interest in relationship

http://www.unvirtues.com

Learn Gestalt

A site with Gestalt training professional development videos, available for CE points

http://www.learngestalt.com

We help people live more authentically

Want more? See the Archives column here

Gestalt therapy demonstration sessions

Touching pain and anger: https://youtu.be/3r-lsBhfzqY (40m)

Permission to feel: https://youtu.be/2rSNpLBAqj0 (54m)

Marriage after 50: https://youtu.be/JRb1mhmtIVQ (1h 17m)

Serafina - Angel wings: https://youtu.be/iY_FeviFRGQ (45m)

Barb Wire Tattoo: https://youtu.be/WlA9Xfgv6NM (37m)

A natural empath; vibrating with joy: https://youtu.be/tZCHRUrjJ7Y (39m)

Dealing with a metal spider: https://youtu.be/3Z9905IhYBA (51m)

Interactive group: https://youtu.be/G0DVb81X2tY (1h 57m)