Thursday, 27 November 2014
Case #36 - Kobieta, która niczego nie czuła
Brenda powiedziała o tym, że nie posiada jasnej tożsamości - łatwo traci poczucie granic i utożsamia się zbytnio z innymi.
Mówiła również o byciu wstydliwą, nielubieniu bycia fotografowaną czy znajdowaniu się w centrum uwagi.
Były to wyznaczniki potrzeby bycia traktowanym ostrożnie i czule oraz ostrzeżenia przez potencjalnymi problemami z poczuciem wstydu (związanymi z ekspozycją).
Dałem jej do zrozumienia, że nie zamierzam sięgać głębiej, niż czułaby się źle.
Zwróciłem uwagę, że jesteśmy przed grupą ludzi i spytałem jej jak się z tym czuje. Powiedziała, że patrzą na nią, lecz nie czuje się, jakby była zauważona.Spytałem czy to dlatego, że mają o niej znikomą wiedzę, czy też dlatego, że się ukrywała. Powiedziała, że obie te rzeczy.
Pomogło mi to wprowadzić relacyjną dynamikę. Wróciłem więc do niej i mnie - patrzyłem na nią, ale ukrywała się również przede mną. Powiedziała, że tak, że robi tak przed każdym.
Powoduje to oczywiście pewien relacyjny impas - część niej pragnie być zobaczoną, ale druga część na to nie pozwala. Było to dla mnie ostrzeżenie, że powinienem postępować ostrożnie albo po prostu się zdenerwuję i utknę w tej dynamice.
Zatem zamiast badania, powiedziałem jej o rzeczach, które przede mną odsłoniła - fragmenty infromacji z jej życia prywatnego. Odnotowałem również to, co zobaczyłem - na przykład kolory ubrań, które nosiła.
Stworzyło to nieco przestrzeni pomiędzy nami, bez zadawania dalszych pytań, co znaczyło, że jestem obecny z tym, czym się dzieli i z tym, co czyni dostępnym. W sytuacjach wstydu ważnym jest, by dzielić się raczej swoimi przeżyciami, niż badać zbyt wnikliwie drugą osobę.
Mimo tego jej oczy były szkliste i odnotowała, że zbacza z kursu. Znaczyło to, że kontaktu było zbyt wiele. Spytałem ją zatem dokąd zbacza... powiedziała, że w miejsce o niezliczonych światach, minionych życiach.
Znaczyło to dla mnie dysocjację, zatem względy bezpieczeństwa były tu najważniejsze.
Zasugerowałem, że w istocie może odpłynąć w senny stan i że ja też mógłbym, mógłbym też poprosić całą grupę, by przeszli w senny stan i moglibyśmy siedzieć wspólnie - w naszych sennych miejscach.
Ta sugestia wzmogła w niej działanie i zachęciło ją do posunięcia się w tym kierunku. W Gestalt nazywamy to paradoksalną teorią zmiany - bycie z tym 'co jest' i opierać się na tym.
Powiedziała 'nie czuję niczego'.
Innymi słowy była zupełnie rozdzielona. W takiej sytuacji tylko określony typ kontaktu jest możliwy.
Spytałem ją jakiego rodzaju wsparcia potrzebuje, by czuć się bezpieczniej. Powiedziała - nie chcę zostać zauważoną.
Powiedziałem zatem, że nie będę na nią patrzył i w tym momencie wyraziłem smutek - jeśli nie będę wcale na nią patrzył, starał się jej nie widzieć, jej ukrywanie uda się w zupełności. Powiedziałem, że czuję ciepło w stosunku do niej, jednak nie potrafię znaleźć sposobu, by ją dosięgnąć.
Brenda spojrzała na mnie i powiedziała 'nie lubię otrzymywać wsparcia'.
Była to dla mnie wskazówka, która dała mi kierunek, w którym powinienem podążać.
Zaproponowałem eksperyment - ma trzymać obie ręce - jedną odpychać, a drugą trzymać otwartą, by przyjmować wsparcie.
Zrobiliśmy to i była w stanie przyjąć wsparcie - powoli dotarłem swoją dłonią do jej otwartej dłoni i przytrzymałem ją.
Potem odnotowała, że poczuła 'moc', która kazała jej nie odczuwać. Poprosiłem, by ktoś stanął naprzeciw nas, kto reprezentowałby tę moc. Nie mogła/nie chciała zidentyfikować kogo mogłaby reprezentować, co było w porządku.
Poprosiłem ją więc by wyraziła stwierdzenie do mocy. Powiedziała 'posłucham cię, jeśli będzie to dla mnie użyteczne i pozwolę sobie poczuć wsparcie'.
Było to stwierdzenie dyferencjacji i integracji.
Mogła sobie pozwolić na czucie, na przyjęcie wsparcia, wejście w relację, być zauważoną w tym miejscu i mieć poczucie wyboru.
Praca była żmudna i wymagała ode mnie ciągłego respektowania jej granic, nie zaprzęgania zbyt wielu detali, nawet tego, co czuła... nie poddałem się jednak. Zazwyczaj ludzie regują na kogoś, kto ustala tego rodzaju granice prywatności - albo poprzez wycofanie się, albo wyłączenie się z rozmowy lub też przez przytłoczenie tej osoby zainteresowanie lub nawet serdecznością. To, co jest potrzebne, to neutralna prezencja, z odpowiednią ilością ciepła, jednak nie zbyt wiele; z odpowiednim zainteresowaniem, jednak nie zbyt wielkim - nazywamy to dostrojeniem (attunement) i jest to kluczowa relacyjna.
Mówiła również o byciu wstydliwą, nielubieniu bycia fotografowaną czy znajdowaniu się w centrum uwagi.
Były to wyznaczniki potrzeby bycia traktowanym ostrożnie i czule oraz ostrzeżenia przez potencjalnymi problemami z poczuciem wstydu (związanymi z ekspozycją).
Dałem jej do zrozumienia, że nie zamierzam sięgać głębiej, niż czułaby się źle.
Zwróciłem uwagę, że jesteśmy przed grupą ludzi i spytałem jej jak się z tym czuje. Powiedziała, że patrzą na nią, lecz nie czuje się, jakby była zauważona.Spytałem czy to dlatego, że mają o niej znikomą wiedzę, czy też dlatego, że się ukrywała. Powiedziała, że obie te rzeczy.
Pomogło mi to wprowadzić relacyjną dynamikę. Wróciłem więc do niej i mnie - patrzyłem na nią, ale ukrywała się również przede mną. Powiedziała, że tak, że robi tak przed każdym.
Powoduje to oczywiście pewien relacyjny impas - część niej pragnie być zobaczoną, ale druga część na to nie pozwala. Było to dla mnie ostrzeżenie, że powinienem postępować ostrożnie albo po prostu się zdenerwuję i utknę w tej dynamice.
Zatem zamiast badania, powiedziałem jej o rzeczach, które przede mną odsłoniła - fragmenty infromacji z jej życia prywatnego. Odnotowałem również to, co zobaczyłem - na przykład kolory ubrań, które nosiła.
Stworzyło to nieco przestrzeni pomiędzy nami, bez zadawania dalszych pytań, co znaczyło, że jestem obecny z tym, czym się dzieli i z tym, co czyni dostępnym. W sytuacjach wstydu ważnym jest, by dzielić się raczej swoimi przeżyciami, niż badać zbyt wnikliwie drugą osobę.
Mimo tego jej oczy były szkliste i odnotowała, że zbacza z kursu. Znaczyło to, że kontaktu było zbyt wiele. Spytałem ją zatem dokąd zbacza... powiedziała, że w miejsce o niezliczonych światach, minionych życiach.
Znaczyło to dla mnie dysocjację, zatem względy bezpieczeństwa były tu najważniejsze.
Zasugerowałem, że w istocie może odpłynąć w senny stan i że ja też mógłbym, mógłbym też poprosić całą grupę, by przeszli w senny stan i moglibyśmy siedzieć wspólnie - w naszych sennych miejscach.
Ta sugestia wzmogła w niej działanie i zachęciło ją do posunięcia się w tym kierunku. W Gestalt nazywamy to paradoksalną teorią zmiany - bycie z tym 'co jest' i opierać się na tym.
Powiedziała 'nie czuję niczego'.
Innymi słowy była zupełnie rozdzielona. W takiej sytuacji tylko określony typ kontaktu jest możliwy.
Spytałem ją jakiego rodzaju wsparcia potrzebuje, by czuć się bezpieczniej. Powiedziała - nie chcę zostać zauważoną.
Powiedziałem zatem, że nie będę na nią patrzył i w tym momencie wyraziłem smutek - jeśli nie będę wcale na nią patrzył, starał się jej nie widzieć, jej ukrywanie uda się w zupełności. Powiedziałem, że czuję ciepło w stosunku do niej, jednak nie potrafię znaleźć sposobu, by ją dosięgnąć.
Brenda spojrzała na mnie i powiedziała 'nie lubię otrzymywać wsparcia'.
Była to dla mnie wskazówka, która dała mi kierunek, w którym powinienem podążać.
Zaproponowałem eksperyment - ma trzymać obie ręce - jedną odpychać, a drugą trzymać otwartą, by przyjmować wsparcie.
Zrobiliśmy to i była w stanie przyjąć wsparcie - powoli dotarłem swoją dłonią do jej otwartej dłoni i przytrzymałem ją.
Potem odnotowała, że poczuła 'moc', która kazała jej nie odczuwać. Poprosiłem, by ktoś stanął naprzeciw nas, kto reprezentowałby tę moc. Nie mogła/nie chciała zidentyfikować kogo mogłaby reprezentować, co było w porządku.
Poprosiłem ją więc by wyraziła stwierdzenie do mocy. Powiedziała 'posłucham cię, jeśli będzie to dla mnie użyteczne i pozwolę sobie poczuć wsparcie'.
Było to stwierdzenie dyferencjacji i integracji.
Mogła sobie pozwolić na czucie, na przyjęcie wsparcia, wejście w relację, być zauważoną w tym miejscu i mieć poczucie wyboru.
Praca była żmudna i wymagała ode mnie ciągłego respektowania jej granic, nie zaprzęgania zbyt wielu detali, nawet tego, co czuła... nie poddałem się jednak. Zazwyczaj ludzie regują na kogoś, kto ustala tego rodzaju granice prywatności - albo poprzez wycofanie się, albo wyłączenie się z rozmowy lub też przez przytłoczenie tej osoby zainteresowanie lub nawet serdecznością. To, co jest potrzebne, to neutralna prezencja, z odpowiednią ilością ciepła, jednak nie zbyt wiele; z odpowiednim zainteresowaniem, jednak nie zbyt wielkim - nazywamy to dostrojeniem (attunement) i jest to kluczowa relacyjna.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment