Na początku zwróciłem uwagę, że poza częścią jego, która chce się otworzyć, istnieje prawdopodobnie część, która chce pozostać zamknięta. Powiedziałem do siebie w milczeniu również to, że mówi on raczej kierując się umysłem, niż uczuciami. Pokazało mi to, że badanie jego uczuć muszą odbywać się w sposób ostrożny.
Zapytałem go również o to, co dla niego znaczy zaufanie.
Zaufanie jest ważną rzeczą w psychoterapii, jest to jednak zwykle iluzja oparta na projekcji. Chodzi o "zaufanie" osoby, jej oczekiwania, jej wyobrażenie o tym, kim jest terapeuta i - do pewnego stopnia - o właściwe doświadczenie. Ważnym jednak jest, by nie brać takich stwierdzeń za pewnik.
W kilku miejscach wspomniał, że był ostatnio zdradzony, były to jednak przykłady z pracy, zapytałem go więc, co rozumie przez zaufanie między nim a mną - w Gestalt zawsze sprowadzamy rzeczy do "tu i teraz", "ja i ty". Powiedział "że wiem, jakie masz zamiary". To znaczy, co kieruje mną podczas pracy z nim. Wymieniłem więc kilka "zamiarów", wliczając chęc służenia, bycia efektywnym, pomoc w dokończeniu nierozwiązanych spraw, mieć frajdę, zarobić na swoją pensję itp. To ukazało moje motywacje, dzięki czemu wiedział więcej o tym, kim jestem i dlaczego to robię. Wystarczyło mu to, by kontynuować.
Spytałem, jaki był problem - jego była żona. Jak tylko o tym wspomniał, przeszyła go gonitwa uczuć. Zwróciłem mu na to uwagę, jednak nie powiedział niczego więcej.
Opisał sytuację. Mieli syna. Próbował wybrać dla nich odpowiednie miasto do życia, jednak ona nigdy nie zgadzała się z jego decyzjami, sama zaś nigdy niczego nie zaproponowała. W końcu poczuł się niezwykle sfrustrowany i skonfrontował się z nią - "jeśli mamy żyć wspólnie, musimy wiedzieć, gdzie. Tutaj masz kilka opcji do wyboru, jestem gotów wspólnie z tobą wybrać". Jej odpowiedzią było milczenie, a on nigdy nie zdołał dojść z nią do porozumienia, czy dojść do jakiegokolwiek kompromisu. Potem przeszli separację, a w końcu się rozwiedli, ona nie chciała o niczym rozmawiać, ani nie chciała opiekować się dzieckiem. Został więc samotnym rodzicem, ona kilka razy w roku odwiedziła swoją córkę, która miała 13 lat.
Miała przyjechać w ten weekend, wspomniał, że dziewczynka nie chce jej widzieć.
Kiedy o tym mówił, emocje napłynęły do jego oczu, jednak za każdym razem, gdy pytałem go o jego doświadczenie, mówił "czuję się spokojny".
Wskazałem, że wyjście z tej bardzo trudnej sytuacji będzie wymagało od niego zmierzenie się z jego "niedokończoną sprawą", wliczając w to jego uczucia. Nadal nie miał nic do powiedzenia. Zapewniłem mu więc wsparcie, wymieniając listę rzeczy, które może czuć - smutek, żal, złość, frustrację.
Kiwnął głową, szczególnie przy frustracji. Poprosiłem go, by zlokalizował to w jego ciele. Wskazał na brzuch. Jednak kiedy go poprosiłem, by pozostał z tym uczuciem, stwierdził, że znów jest spokojny.
Ponownie więc poprosiłem go, by skupił się na swoim brzuchu i dokładnie zlokalizował, gdzie znajdowała się jego frustracja. Powiedział, że jest jej trochę tu, ale tu istnieje granica - i wskazał na dolną część jego żeber - powyżej jest spokój.
Wyjaśniłem, że to jest "bariera spokoju" i jest tym, co w Gestalt nazywamy "kreatywnym dopasowaniem". To sposób na radzenie sobie z bardzo trudnymi sytuacjami, by nie zostać przez nie przytłoczonymi. Takie mechanizmy są czasem przydatne, jednak zazwyczaj stają się osadzonymi nawykami, które nie są dłużej użyteczne. To gestaltowskie przeformułowanie "oporu", w który nie wierzymy. Takie dopasowania są użyteczne i konieczne, jednak wymagają większego udziału świadomości i zdolności wyboru.
Wyjaśniłem mu więc - to było użyteczne, jednak musimy znaleźć inny sposób na radzenie sobie z emocjami, w przeciwnym razie pozostaną niedokończone. Musiałem wspomnieć o jego uczestnictwie i motywacji - "powód", który nadmienił wcześniej.
Zgodził się, ale mogłem dostrzec, że potrzebuje wsparcia. Byłem więc empatyczny względem niego, dzieląc się tym, że zdaję sobie sprawę, jak strasznym musiało być jego doświadczenie - dla jego szczerych chęci być pozostać ze mną w relacji, które spotykają się z biernym oporem. Opowiedziałem historię, która nadała temu dramatyzmu i powiedziałem, że potrafię zrozumieć wszystkie rodzaje silnych emocji, które mogą towarzyszyć temu doświadczeniu.
Zwróciłem mu też uwagę na to, że sam będzie musiał nad tym pracować, ponieważ jego była żona w niczym tu nie pomoże. Powiedział - "tak, muszę po prostu zaakceptować to, że nigdy nie będę wiedział dlaczego". Powiedziałem, że to prawda, jednak będzie musiał uporać się z uczuciami, jako że nie jego "bariera spokoju" nie dawała sobie z nimi rady, a narastały w osobie jego córki jako złość przeciw jej matce. Była to systemowa obserwacja.
Po zapewnieniu mu tych wszystkich motywacji, poprosiłem go, by ponownie przeszedł do uczuć w jego brzuchu - opisał je teraz jako gniew. Poprosiłem go o metaforę tych uczuć - powiedział "pierożek".
Poprosiłem go by "był" tym pierożkiem. Opisał wygląd zewnętrzny, z dziurkami i nadzienie. W środku nadzieniem było "coś czarnego". Był to jądro jego uczuć. Poprosiłem go, by "był" tym "czymś czarnym". Powiedział, że fragment tego tkwił w jego sercu.
Poprosiłem go po tym, by naprawdę był z tym czarnym fragmentem. Jego emocje narosły. Powiedział - "ale tutaj ona nigdy nie wysłucha moich uczuć". Odpowiedziałem - "nie, ale jestem tu teraz z tobą".
Siedzieliśmy tak kilka chwil, w kontakcie, naprawdę widziałem złość w jego oczach, chciał mi ją pokazać.
Po czym powiedział "znów jestem spokojny".
Było to jego kreatywne dopasowanie - zbyt wiele emocji do zniesienia, ale również mały krok w kierunku integracji jego złości.
Było dla mnie jasnym, że ów proces musi zostać powtórzony wiele razy, by móc powoli pracować nad jego złością. Ważnym jest, by dać klientom realistyczną wizję tego, co może zostać osiągnięte. Wykonaliśmy wiele pracy, ale wiele jeszcze przed nami.
No comments:
Post a Comment