Była ginekologiem i, jako część jej pracy, dokonywała aborcji. W czasie, gdy je wykonywała, nie czuła niczego, to była jej praca. Jednak później tak naprawdę nie czuła radości, przyjmując porody - to również była część jej pracy.
Lata później zaczęła terapię i zaczęła zwracać uwagę na swoje emocje. Wliczał się w to ból, powstały wskutek przeprowadzania aborcji. Nie miało to nic wspólnego z ideologią czy przekonaniami - miało to do czynienia z emocjonalnym wpływem ponad dekady w wykonywaniu aborcji.
Ostatnimi czasy poroniła i postrzegała to, jako rodzaj kary. Odnotowała bóle głowy, jednak reszta jej ciała była drętwa. Było to dla niej intensywnym przeżyciem mówić o tym, płakała. Zaproponowałem przerwę. Kiedy mamy do czyniania ze zbyt wieloma emocjami do pogodzenia, osoby odcinają się. Rzucając się więc w terapię nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Przerwa pozwoliła nam się cofnąć i nawiązać relacyjny kontakt, opowiedając jej o tym, jak ja ją widzę - czuję wobec niej wielkie współczucie i nie żywiłem negatywnych osądów. Uspokoiła się nieco.
Spytałem ją co czuła w swym łonie. Powiedziała - czerń. Ponownie, intensywność była dla niej za duża. Zamykała się w sobie. Poprosiłem ją, by utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy - w innym razie pozostanie w zamkniętym systemie. Powiedziałem, że jej bransoletka sprawia wrażenie, jak gdyby były na niej jeszcze inne kolory - bransoletka miała kilka czarnych koralików, ale też kryształki i piękną różową obwódkę. Powiedziałem, że róż byłby całkiem podobny do koloru jej łona - jako lekarz wiedziała, że to prawda. Mówiąc to, osadziłem w niej coś solidniejszego, niż jej projekcję 'czerni' i skierowałem ją w stronę uczucia życia i krwi.
Kiedy rozmawialiśmy, zaciskała pięści. Zauważyłem to - sprowadziliśmy świadomość do kluczowych punktów ekspresji enerii, pomagając im pełniej wypłynąć na powierzchnię.
Powiedziała, że czuje złość. Działo się tak kilka razy podczas naszej rozmowy. To coś, co w Gestalt nazywamy 'pojawiającą się figurą' (emerging figure), coś równoległego do prezentowanego problemu. Można się na niej skupić lub ją wyolbrzymić.
Powiedziała, że czuła się, jakby znajdowała się ciemnym miejscu i chciała się z niego wydostać.
Złość zatem powodowała dynamikę energii, której potrzebowała do stworzenia jakichś zmian. Jednak sugerowanie czegoś, jak uderzanie poduszek niekoniecznie jest tym, czego klient potrzebuje.
Spytała na kogo była zła - na siebie, powiedziała.
Spytałem, co by sobie powiedziała. Powiedziała, że czuje się jak diabeł i kontynuowała, mówiąc sobie, jak złą osobą jest i jak bardzo nie zasłużyła na posiadanie więcej dzieci.
Ponownie poprosiłem ją o chwilę przerwy - była to bardzo bolesna rzecz.
Spytałem ją, czy żywi jakieś duchowe przekonania. Powiedziała, że nie.
Wskazałem na to, że wierzy w diabła, więc gdzieś musi istnieć bóg. Szukałem jakiegoś rodzaju odkupienia w tym piekielnym miejscu. Podkreśliłem biegunową naturę rzeczy - część Gestalt zorienowaną na holizm.
Zgodziła się. Poprosiłem ją więc, by wybrała dwa obiekty, reprezentujące diabła i boga.
Trzymała się diabła, jednak potem umiejscowiła go obok symbolu boga. Powiedziała, że bóg śpi i że chce go obudzić. Uderzała nim o podłogę, lecz wciąż z niej spadał. Chciała, by samoistnie wstał. Wcieliłem się więc w 'boską moc' i ustawiłem go na prosto.
Poprosiłem ją by wyczuliła zmysły na figurę boga. Nagle stała się zmęczona. Zasugerowałem więc, by zdrzemnęła się na chwilę. Kiedy się o mnie oparła, zasugerowałem, że kiedy się obudzi, będzie w stanie poczuć energię życiową, kłębiącą się w jej łonie.
Odpoczęła kilka minut, po czym otworzyła oczy. W istocie była w stanie przyjąć błogosławieństwo życia od symbolu boga. Poczuła ciepło w swoim ciele i łonie. Potem umiejscowiła 'diabła' za 'bogiem'... idealny przykład integracji. Zgodziła się, że diabelskiej mocy jest swego rodzaju siła, która mogła użyć.
W Gestalt zawsze chcemy ucieleśnić abstrakcyjne rzeczy, w tym wypadku była to biegunowość. Potrzebowała odpowiedniego wsparcia, dzięki któremu mogła osiągnąć cel - integrację.
No comments:
Post a Comment